Cmentarzy żydowskich widziałam bardzo dużo -zaniedbanych w stopniu różnym, zarośniętych, prawie pozbawionych drzew, dużych, malutkich; ten jest charakterystyczny, jakiś inny, leśny.
wojci65 2019-09-11
Osobą, która zajęła się cmentarzem był Leon Działoszyński, który od 1957 roku mieszkał w Izraelu.
Był w rodzinnych Pabianicach kilkakrotnie. Sfinansował ustawienie przewróconych macew i malowanie poniektórych. Dla mnie była to niespodzianka, że macewy były niegdyś malowane.
Informacje za: Spacerownik śladami Żydów ziemi łódzkiej. Joanna Podolski.
wojci65 2019-09-12
Re Orioli: I bardzo dobrze! Tak powinno być.
My podchodzimy zupełnie inaczej do żałoby niż robili to Żydzi. Opiszę to w skrócie: Pogrzeb odbywał się najpóźniej następnego dnia po śmierci. Brali w nim udział: rodzina, znajomi i wszyscy, którzy napotkali orszak pogrzebowy, nie brali udziału kapłani(kohenowie) czy rabini. Pogrzeb organizowała specjalna organizacja Chewra-Kadisza. Usypywano wtedy grób ziemny. Ścisła żałoba trwała 7 dni, w tym czasie żałobnicy ograniczali do minimum swoje potrzeby, pozostawali w domu, gdzie w podartej odzieży odbywali modły. Podkreślam: nikt nie chodził na cmentarz!
W dniu śmierci rodzina zapalała świecę, która płonęła 30 dni. W czasie trwającej 11 miesięcy żałoby, rano i wieczorem odmawiano Kadisz. Po roku rodzina była zobowiązana postawić na grobie kamienną macewę, a potem to miejsce oddawane było w opiekę Bogu.. Nie jest więc niczym dziwnym, że cmentarz jest zarośnięty i nie wynka to z tego, że nie ma kto się grobami opiekować!