Szary Człowiek, czyli Strażnik Wieczności (to taka prościutka, monotonna droga),potrafił płatać ludziom złośliwe figle, nas oszczędził, ale nie miał jak pomagać w przebrnięciu przez głęboki, zmrożony śnieg. Mnie pomagała Basia, jej musiała wystarczać własna kondycja.
W powrotnej drodze nad Hutę już nas witał zza drzew okrągły księżyc.