Z tym przedrzeźniaczem spotkałam się w parku niejako na jego życzenie.
Zaczepił mnie!
Jechałam rowerem, kiedy śmignęło mi coś przed samym nosem, poczułam prawie dotyk skrzydła. Parę metrów dalej już wyciągałam aparat z torby i wracałam zobaczyć, co to było, to fruwające, co siedziało na gałązce i nie miało zamiaru wiać.
Jakieś mało bojaźliwe stworzenie. Chciało się ze mną zapoznać?
No bo ja... i owszem, bardzo chętnie! :)
dodane na fotoforum: