Kuropatwy na śniegu przeważnie widoczne są z daleka. Ja też jestem widoczna z daleka, a chciałoby się fotografować z bliska. Aparat ma swoje ograniczenia i na nic przekonywanie ptaków, że to tylko kilka pstryków. Idealna byłaby czatownia, ale musiałabym chyba pędzać z nią na plecach po polu.
Nie zawsze udaje się bezszelestne wypełznięcie z samochodu, rozpłaszczenie na ziemi (bo takie ujęcia są najlepsze) i udawanie niegroźnej skamieniałej bryły.
Jak widać na zdjęciu tym razem mi się nie powiodło i kuropatwy oddaliły się żwawym dyrdaczkiem.
Mam nadzieję, że ten opis usatysfakcjonuje Wojciego :-)