Najpierw marudziłam, że nie spotykam ich nigdzie, a teraz gdzie się nie ruszę, tam widzę białe "pończochy" albo charakterystyczny nochal.
Zatrzymaliśmy się na polnej drodze, żeby zjeść drugie śniadanie. Aparat wylądował na tylnym siedzeniu.
Najpierw obok samochodu śmignęły dwie sarny, świecąc lusterkami, ale to jakoś wytrzymałam między jednym kęsem a drugim. Dopiero widok z przodu prawie spowodował katastrofę. Kanapka wylądowała gdzieś w nieokreślonym miejscu, a herbatą omal się nie zakrztusiłam.
imar18 2020-12-14
Jaki świat niesprawiedliwy, jednym zwierzęta wchodzą pod maskę a drudzy tylko marzą. Super zdjęcie.
mpmp13 2020-12-14
Znam ten "ból" . Jadę to wiadomo trzymam kierownicę a tuż przed maską dzięcioł zielony fruuuuu. Teraz przezornie aparat wędruje obok mnie .
polo11 2020-12-14
A ja trochę lubię takie przypadki hehe nie raz termos wylądował pod nogami, a aparat odpoczywa na tylnym siedzeniu sięgasz atuuuu....... i kiszka :) za to pamięta się takie chwile długo.
wydra73 2020-12-14
Jakie to niebezpieczeństwa czyhają na fotografa przyrody ruchliwej !
Aparatu nie odkładać, przed konsumpcją obejrzeć teren przez lornetkę, przełykając uważać. Teraz poważnie: znajoma Czeszka zakrztusiła się kęsem bułki i niestety to był początek odejścia z tego świata.