Pokochałam, choć nie w noc błękitną,
mało ważny był czas i pogoda.
Nie patrzyłam, czy konwalie kwitną,
świat się zamknął w twych oczach. A szkoda.
Każdą nocą w objęcia gwiazd biegłam,
a za dnia serpentyną ku słońcu.
Oślepiona światłem nie dostrzegłam
kresu drogi, przepaści na końcu.
Jak ćma, co spłonęła w ogniu świecy
ku klęsce zmierzałam cichym lotem.
Rozgoryczenia nic nie uleczy,
tombak pomyliłam ze złotem.
(a-m)