Z tarasu można oglądać kotiki afrykańskie. Zgrabnie z podskoku wydostają się na brzeg a w wodzie, wiadomo, pełna gracja ruchów.
Z platformy są karmione, akurat o 5 min. przegapiliśmy ten moment. Tabliczka informacyjna była piętro niżej i to chyba jedyny mankament, jaki odkryłam w zakresie organizacji wrocławskiego ZOO.
Reszta na szóstkę.
Nieodległa przestrzeń, którą zamieszkują pingwiny przylądkowe, niestety, pusta - z obawy przed zakażeniem ptasią grypą siedzą biedaki w jakimś pomieszczeniu bardziej bezpiecznym.