siemka!

siemka!

Małgorzata Gutowska-Adamczyk "Wystarczy, że jesteś". zajebista książka, oto bardzo mONdry fragment:

` Ubrani, usiedli na swoich łóżkach.
-Opowiem Ci baśn, chcesz? - zaproponował Marek.
-Chcę - wyszeptała i położyła się na kocu, zaledwie zdjąwszy buty.
-Mogę usiąść obok?
-Tak - opowiedziała wbrew sobie i posunęła się nieco, by zrobić mu miejsce.
Przycupnął na brzegu jej łóżka i uniósł głowę, jakby szukał natchnienia.
-Była sobie rudowłosa dziewczynka o zielonych oczach.
-Nie mam rudych włosów! - zaoponowała.
-A jakie?
-Myszate.
-Była sobie myszata maruda o zielonych oczach. Tak lepiej?
-Tak.
-I nie przeywaj!
-Zapytałeś.
-Nie przerywaj, jeśli chcesz dotrwać do puenty, bo spać mi się chce i nigdy nie skończę.
-Dobrze.
Spojrzał na nią groźnie. Zachichotała.
-Ustaliliśmy już, że była ruda.
-Myszata.
-Ruda-maruda. O pięknych, zielonych oczach. Oczywiście ona o tym nie wiedziała. Gdyby wiedziała, byłaby pewnie znudzoną powodzeniem księżniczką. Jedną z wielu. Ale ona, w poczuciu straszliwej krzywdy, jaką wyrządziło jej życie, nie wychodziła z zamku swego ojca, zbudowanego na wysokiej szklanej górze. Nawet nie zbliżała się do okna, w obawie, że ktoś mógłby ją zobaczyć, taką brzydulę. Bo uważała, że jest brzydka. Brzydka i głupia. Bała się, że kiedy ludzie poznają prawdę, będą się z niej naśmiewać, pokazywać ją sobie palcami i szydzić. Myślała, że ludzie są piękni i dobrzy. Wiesz dlaczego? Bo sama taka była.
-Nie była - sprzeciwiła się sennie Weronika.
-I ciągle się wszystkim zamartwiała. Martwiło ją, że chmura zakryła słońce, że w dalekim kraju wybuchła wojna, że mały ptaszek złamał skrzydło. Siedziała w kąciku swojego pokoju, którego okno wychodziło na drogę, nuciła coś pod nosem, a w wolnych chwilach obgryzała paznokcie.
-Nie obgryzam paznokci, ale mów... - wyszeptała przez sen i odwróciła się na bok.
-Obok pałacu przejeżdżał piękny rycerz z odległego kraju - ciągnął Marek, po czym przerwał na dłuższą chwilę. Patrzył na Weronikę, jak spokojnie oddycha przez sen i zastanawiał się, czy nie powinien tu zakończyć. - Rudowłosa ukradkiem wyjrzała przez okno. Promień słońca padł na lusterko, które trzymała w dłoni, odbił się od niego i na moment oślepił rycerza, a ten spojrzał kierunku okna. Wtedy rudowłosa zobaczyła jego twarz. Jeden rzut okiem wystarczył, by rycerz skradł jej serce. Ale on jej nawet nie widział, bo i tym razem kryła się w cieniu. Odjechał więc piękny rycerz na drugi koniec świata, by zabić ostatniego żywego smoka i okryć się chwałą, a ona została ze zranionym sercem. Dookoła szklanej góry rozciągały się zielone łąki. Młody pasterz codziennie przyganiał tam swoje owce. Rudowłosa często je widziała. Były, jak małe chmurki odpoczywające w trawie. Nigdy jednak nie zwróciła uwagi na pasterza. Nie wiedzieli o swoim istnieniu. On był dla niej tylko dużym, czarnym kapeluszem, który ktoś zgubił na łące. Ona dla niego - tęsknym śpiewem, spływającym po murach wieży i budzącym jego serce z uśpienia. Mijały dni, tygodnie i miesiące. Pasterz znalazł kiedyś w trawie złotą nić. Owinął ją w liść chrzanu i schował głęboko do kieszeni. Był to włos księżniczki, lecz pasterz o tym nie wiedział, dla niego była to piękna, połyskująca w słońcu nitka. Znalazł jeszcze dwie takie same. By mieć je zawsze przy sobie, zaszył je w poły kubraka. I znów mijały miesiące. Na zamku ogłoszono turniej rycerski. Rycerze, który zwyciężyłby w uczciwej walce, miał zaszczyt pojąć za żonę jedną z trzech córek księcia. Bo musisz wiedzieć, że były trzy: najstarsza - brunetka, średnia - blondynka i najmłodsza - rudowłosa. I pojawił się na zamku piękny rycerz, który skradł serce rudowłosej. Pokonawszy ostatniego smoka, wrócił z końca świata, by wziąć udział w turnieju. Rudowłosa bardzo się bała, że coś mu się stanie, że inny rycerz go pokona, wbijając miecz w jego serce, i że ona tego nie przeżyje. Jednak piękny rycerz zwyciężył i to on wbił miecz w serce rudowłosej, bo wybrał za żonę jej siostrę - blondynkę. Od tego wydarzenia rudowłosa postanowiła już nigdy nie opuszczać wieży. Pasterz zrozumiał to od razu następnego ranka, bo z wieży spływał nie tęskny, łagodny śpiew, jak dotychczas, lecz potok rzewnych kryształowych nut, mówiących o bólu, zawodzie i cierpieniu. Księżniczka śpiewała, płacząc. Pasterz zbierał do kieszeni rozsypane w trawie, kryształowe koraliki, a potem rozpruł poły kubraka i nanizał je na złote nitki. Ten piękny naszyjnik zawsze nosił przy sobie. Aż kiedyś śpiew płynący z wieży całkiem umilkł. Pasterz przez cały dzień przyglądał się oknu. Następnego dnia ogłoszono, że rudowłosa księżniczka jest bardzo chora, kolejnego zaś, że żaden z medyków nie zna przyczyny jej cierpienia ani lekarstwa, które mogłoby uśmierzyć ból córki księcia i wyleczyć ją z tajemniczej choroby. Pasterz udał się na zamek i poprosił o wysłuchanie. Za przywilej zobaczenia rudowłosej ofiarowywał przepiękny, kryształowy naszyjnik. Książe wyraził zgodę. Rudowłosa była umierająca. Pasterz usiadł przy niej i wyjął z kieszeni kubraka fujarkę, której nie używał od dawna, od kiedy po raz pierwszy usłyszał głos księżniczki. Zagrał jej piosenkę, którą śpiewała, zanim piękny rycerz poślubił jej siostrę. Po kilku minutach rudowłosa ocknęła się. Spojrzała na pasterza.
"Kim jesteś?", zapytała. "Jestem tylko czarnym kapelusze wędrującym po zielonej łące pośród kłębiastych chmurek, moich owiec, Przyniosłem Ci prezent", odpowiedział i wyjął z kieszeni kryształowy naszyjnik na złotej nici.
Rudowłosa spojrzała na naszyjnik, w którym promienie słońca obudziły wszystkie kolory tęczy, i przyjrzała się pasterzowi.
"A więc jesteś tym czarnym kapeluszem? Nie wiedziałam, że ktoś się pod nim skrywa". "A Ty jesteś tym tęsknym głosem z wieży? Nie wiedziałem, że jesteś taka piękna".
"Nie jestem piękna. Rycerz wybrał moją siostrę". "Rycerze są ślepcami. Mają wzrok zepsuty przez siarkę z oddechu smoków. Mają serca twarde, jak kamień i nigdy ich dla nikogo nie otwierają. Nie żałuj rycerze, ja będę cię kochał zawsze. Od tej pory będę chodził pod twoją wieżą i czekał, kiedy dla mnie zaśpiewasz. Jestem zaledwie biednym pasterzem i nie mogę prosić o twą rękę, ale gdy wyjrzysz przez okno, zobaczysz mnie tam, na łące, i jeśli zechcesz, możesz do mnie zejść. Za łąką płynie rzeka, a na jej drugim brzegu rośnie las". "Nigdy tam nie byłam", westchnęła rudowłosa. "Będę na Ciebie czekał", obiecał pasterz i odszedł, by wrócić na łąkę, do swych owiec, księżniczka zaś została z kryształowym naszyjnikiem w dłoni. Promienie słońca wpadały do komnaty i podskakiwały na kryształach, a potem tańczyły na podłodze i suficie.

Ktoś otworzył drzwi i do sali ze śmiechem wtoczyła się wesoła grupka. Marek szybko wstał, zabierając ze swojego łóżka koc, przykrył nim śpiącą Weronikę i pochylił się, by ją pocałować na dobranoc, ale ona akurat przekręciła się na drugi bok, spojrzał więc tylko na nią i wyszedł z pomieszczenia. była szósta rano. `

chcemy SŁOŃca!!! <3

kasja

kasja 2011-03-24

aale że co wiesz? :D

dodaj komentarz

kolejne >