/Jan Kasprowicz/
Modlitwa wędrownego grajka
Przy małej wiejskiej kapliczce
Stojącej wedle drogi
Ukląkł rzępoląc na skrzypkach
Wędrowny grajek ubogi.
Od czasu do czasu grający
Bezzębne otwierał wargi
To przekomarzał się z Bogiem
To znowu się korzył bez skargi
"Hej Panie Boże coś wielkim
Gazdą jest nad gazdami
Po coś mi dał taką skrzypkę
Co jeno tumani i mami
Nie umiem ci grywać na niej
A jednak wciąż grywać mi chce się
Że jestem jak liść ten szumiący
Gdzieś w niedostępnym lesie.
Któż go tam widzi któż słyszy
W tych mnogich drzew rozhoworze
Liche mi dałeś skrzypeczki
Niemiłosierny Boże!
A jednak o wielki Panie
Zlituj się zlituj nade mną
Chroń mnie, bym się nie grążył
W jakowąś rozpacz ciemną.
A jeszcze bardziej chroń mnie
I od najmniejszej zawiści
Że są na świecie grajkowie
Pełni szumniejszych liści.
Spraw to, ażebym zawsze
Umiał dziękować Ci Panie
Że sobie rzępolę jak mogę
Że daję li na co mnie stanie.
I niech się zawsze przyznaję
Choć do najskrytszej przewiny
I wielką niech czynię spowiedź
W obliczu ludzkiej rodziny.
I niechaj pomnę w mem życiu
Czy w bliskiem czy też dalekiem
Żem człekiem jest przede wszystkim
I niczym więcej jak człekiem.
Spraw w końcu bym przy tej kapliczce
Obok tej wiejskiej drogi
Klękał i grywał na skrzypcach
Wędrowny grajek ubogi."