[17817910]

ZAMEK KRZYŻTOPÓR ..... (Ujazd)

Legenda

Kiedy wszystko zwiedzili, wśród miłej gawędy,
Pyta książę Galicyn: "są też tu legendy?...
- Tyle starych ruin w swem życiu zwiedzałem,
A zawsze się z ciekawą legendą spotkałem".
    Na to rzecze Kasztelan:
                  "Są i tu mój książę,
Zwykle do starych ruin legenda się wiąże.
Dobre żyje w pamięci - prawda to jest święta -
Ale złe jeszcze dłużej lud prosty pamięta.
I tu, kiedy wędrowiec wstąpi na te wały,
Będzie mu pokazywał i duży i mały
Trumnę blisko tej sali, gdzie według podania
Nieraz życie zawisło od psiego szczekania...
Gdzie podobno niejeden oddał Bogu duszę,
Co słyszałem z ust ludu, powtórzyć wam muszę".

"Kiedy jeszcze ten zamek i jego pokoje
Panów, dworzan i służby zapełniały roje,
W pobliżu tej sali, sterawszy wiek młody,
Mieszkała stara panna, krewna Wojewody
Złośliwa, którą niegdyś, pewnej życia wiosny,
Spotkał zawód nielada, bo zawód miłosny.
A taki ziębi serce i uczucia studzi!
Więc panna od tej pory czuła wstęt do ludzi.
Cierpieli na tem wielce słudzy i poddani,
Gdyż nie mogli dogodzić w niczym owej pani.
Nie lubiła nikogo ta jędza niesyta,
Tylko pieska białego, swego faworyta,
Który jej przez dzień cały na krok nie odbieżał,
A gdy siadła w fotelu, on u stóp jej leżał.
Piesek ów, w jej mniemaniu, złych ludzi poznawał -
Gdy kto przybył do pani, on na nogi wstawał,

Obchodził przybyłego, węszył z każdej strony,
Jeżeli nie zaszczekał - człowiek był zbawiony,
Na kogo zaszczekał ten piesek złośliwy,
Znaczyło, że przybyły pani nieżyczliwy.
Wtedy na rozkaz pani brali go siepacze...
Nie pomogły błagania, prośby ani płacze,
Pakowali do turmy, a tam na dnie lochu
Jęczał, głodem morzony i konał po trochu.
Długo się powtarzały takowe zabawy,
Aż im koniec położył wreszcie dramat krwawy".

"Przybył do starej panny dworzanin z daleka.
Ledwie stanął na progu, już nań piesek szczeka.
Pani, wedle zwyczaju, dzwoni na siepaczy -
Dworzanin wiedział dawno, co ów dzwonek znaczy.
Na kogo pies zaszczeka, ten będzie karany,
Więc na takie przyjęcie był przygotowany -
Pierwej zatem nim służba przybyła zamkowa,
Dworzanin się załatwił - spadła pani głowa.
Nie miał czasu zaszczekać piesek po raz drugi,
Poginęli od miecza - pani, pies i sługi.
Do lochu tego, miejsca cierpień i rozpaczy,
Zwalił ciała pani, psa i dwóch jej siepaczy.
W ten sposób zamek cały uwolnił od katów,
Siadł na koń i do swoich pojechał kamratów.
Bił sie potem lat cztery ów dworzanin śmiały
Za ojczyznę, aż wreszcie legł na polu chwały".

"Jest podanie, że w murach, bogate, obfite,
Na podźwignięcie zamku skarby są ukryte:
Za potrójnemi drzwiami te skarby schowane,
Każde drzwi na trzy zamki szczelnie zmykane.
Pierwsze drzwi są żelazne, a drugie dębowe,
Z masywnych zbite bali, trzecie jesionowe;
Na tych krzyż wyrobiony, na jednej połowie,
Na drugiej wielki topór zrobili majstrowie.
Kto odkryje to miejsce i aż tutaj zadzie,
Trzy klucze zawieszone na pierwszych drzwiach znajdzie,
Wszystkie trzy bardzo duże, misternej roboty:
Żelazny, drugi srebrny, a zaś trzeci złoty.
Tych kluczy, jak wieśc niesie, przeznaczenie takie:
Każdy klucz ma otwierać trzy zamki jednakie,
Żelazny - drzwi żelazne, srebrny drzwi dębowe,
A klucz złoty otwierać będzie jesionowe.
Za temi są trzy beczki rzędem ustawione
I pieniędzmi po same brzegi napełnione.
Pierwszą złotem napełnił pan zamku bogaty,
W niej też są same potrójne dukaty;
W drugiej srebrne talary, trzecia pełna miedzi.
Ale na tych beczułkach jakieś licho siedzi:
Kiedy śmiałek tam wejdzie - drzwi szybko zatrzaśnie -
A lampa lub pochodnia sama mu zgaśnie;
Ozwie się śmiech szatański wśród siarki zapachu,
Wtedy śmiałek omdlewa i ginie ze strachu.
Mówią, że skarby owe w lochu umieszczone,
Okrutną krzywdą ludzką były zgromadzone,
Więc też podobno nikt ich nie dostanie,
Nie znajdzie, aż się zadość ludzkiej krzywdzie stanie."



Z rozległych przestrzeni Wyżyny Sandomierskiej wyrastają pod niebo mury potężnego zamku. Choć czasy jego świetności dawno minęły wielkość i siła tej budowli nadal robi wielkie wrażenie.

dodane na fotoforum: