Płomień, ja i Madera

to jeszcze z ostatnich odwiedzin :) bo z tego weekendu nie mam jako takich fotek gdyż lało u nas od pt :/ ale mimo to wczoraj już nie wytrzymałam i zmusiłam ekipę do mobilizacji i wyjazdu w teren, było mokro ale teren się udał, nawet mimo małego potknięcia w rzece bo brat z kobyłką mieli troszku kłopotów z wyjściem na brzeg (śliskie kamienie i mocny nurt dają czasem popalić) a mój szalony rumak jak zawsze coś wymyślić też musiał, ładnie wyskoczyliśmy na brzeg po czym nie wiem jak i nie wiem w co zaplątał się biedak, próbowałam z niego zsiąść albo choć zobaczyć co go tak przeraża na tylnych nogach ale się tak wierciliśmy i kopaliśmy, że w żaden sposób nie było mi dane odgadnąć przyczyny tego wystraszenia, tak czy siak po 5min samo przeszło :) później już bez większych niespodzianek podreptaliśmy leśnym szlakiem do stajni, oczywiście wróciliśmy zdeczka przemoczeni ale zadowoleni z przejażdżki, koniska dostały kolacje a my poszliśmy się przebrać i napić gorącej herbaty :)

pozdrawiam deszczowo