Upalny dzień

Upalny dzień

Upalny dzień

Na dworze upalny majowy dzień
spoglądam przez zamglone parą okno
widzę jak pada majowy deszcz
i ludzie jak drzewa na dworze mokną.

Nagle spostrzegam że nadchodzisz
twe kroki są wyraźne głośne i głuche
za chwilę będziesz pragnę cię
pukasz do drzwi a ja w pospiechu
otwieram je jednym ruchem.

Wchodzisz uśmiechnięta jak słońce
na niebie
bijesz wonią jakby róże wpadły
przez otwarte okno
jesteś śliczna że dech zapiera
a deszcz wciąż pada i ludziska
mokną.

Jesteś cała mokra miła ma
wyglądasz ślicznie jak mis podkoszulka
po twych złocistych włosach płyną
srebrzyste krople rosy
wyglądasz ja zmoknięta biedulka .

Patrzę w twe oczy bijące miłością
przeszklone błękitne i duże
jak ślepiec dotykiem badam twoje ciało
pokryte po deszczu różem.

Jest jędrne i twarde czasem aksamitne
a czasem jedwabne
pachnie jak bukiet najpiękniejszych kwiatów
jest takie powabne.

Językiem zbieram z niego krople wody
ty drżysz prężysz się jak niezwykła dziewica
patrzę w twe oczy widzę w nich rozkosz
purpurą lśnią twoje lica.

Zatapiam swą twarz w twych złocistych włosach
pachną morską solą i zachodem słońca
są tak delikatne jak len do kądzieli
Jak blaski zachodzącego słońca.

Jesteś moja ruda mój jedyny skarb
nie trzeba mi brzęczącego złota
Tyś moim skarbem już od wielu lat
cenniejsza od blasku złota.

Gdy patrzę na ciebie ma dusza płonie
serce przyśpiesza jak pociąg po szynach
tyś moją istotą tu na tej ziemi
przepiękny rudzielec jedna jedyna.

Liczę ci piegi na twym nosku
czy ktoś ich nie skradł przypadkiem czasem
wyglądasz najdroższa jak bułeczka
posypana makiem
w środku z pysznym ananasem.

A kiedy wkraczam do twej głębi
słyszę organy całego świata
jestem jak w transie wszystko się kłębi
miłość twe złote włosy zaplata.

Żar z ciebie bije jak z paleniska
i serce wali jak kowalski młot
a my zatopieni w miłości bez
końca czekamy na kolejny wzlot.

Jesteś jak wąż w śmiertelnym uścisku
z siłą oplatasz me ciało
słyszę twój jęk najpiękniejszy na świecie
i cicho mówisz mało.

Językiem spijam twój słony pot
widzę w wyobraźni morską Afrodytę
i jej słone ciało jak kryształ soli
morską falą obmyte.

Widzę jak odpływasz na inny ląd
wokoło pachnie konwalią majowe powietrze
a ty mnie oplatasz niczym na tyczce chmiel
i mówisz cicho kochaj mnie jeszcze.

Henryk Siwakowski
Elbląg 5.06.2016.