Albański Gnom

Albański Gnom

Kiedy wszystkie dzieci poszły już do domu, w tym jego siostra, najstarsza dziewczyna w grupie, ten mały Gnom został. Siedział przy nas i co chwilę mnie wołał zniekształcając moje imię; "Marla, Marla". Może nawet i tak brzmi ładniej, pomyślałam ale chłopak czasem się zapominał i mowił normalnie; "Marta" jakby przekręcal moje imię na złość. Nie to mnie jednak złościło.
Siedział z nami do wieczora a kiedy moje tłumaczenie słowne i gestami aby poszedł do domu nie pomagało uznałam, że nie ma wyjścia. Muszę zastosować inną technikę. Przeciągnęłam się, ziewnęłam sztucznie i powiedziałam, że ja idę już spać poczym zamknęłam się w namiocie z książką. Luby zamknął się w samochodzie z książką.
Jednak Gnom stał pochylony i zagladał w tropik. Zasunęłam więc przednią warstwę namiotu odbierając sobie tym samym dostęp świeżego powietrza.
Gnom otworzył suwak. Ze sztucznym uśmiechem na twarzy w myślach wgryzając mu się w jego nos i odgryzając mu ten jego wieczny uśmiech wytłumaczyłam, żeby absolutnie nie ruszał zamka. Pokręciełam przy tym groźnie palcem i zasunęłam zamek z powrotem. Gnom włożył ręcę pod przednie "drzwi" namiotu, wymacał koc i ciągnął chichocząc. Nie udało mu się więc zaczął skrobać w namiot powtarzając w kółko "Marla, Marla". Nic tym nie osiągnął więc zaczął się podkopywać.
Czułam niesamowitą bezsilność. Gdyby to był mój brat czy syn to bym go po prostu sprała a tak, ręce mam związane. Gnom po raz drugi otworzył zamek namiotu zaglądając do środka czym spowodował mój wybuch. Wiecie jak to jest kiedy długo się powstrzymuje jakieś uczucie i potem jedna mała iskra powoduje wybuch. Już po prostu więcej nie zniesiecie. Złapałam go za chude ramię, szarpnęłam do góry, twarz z ciągle sztucznie uśmiechniętej zmieniła mi się w zwyczajnie wkurzoną. W takich sytuacjach, kiedy ktoś nie chce zrozumieć w żadnycm innym języku po prostu używa się polskiej łaciny. I faktycznie, chłopak się przestraszył i odszedł. Jednak niedaleko. Do samochodu, w którym siedział Luby. Czułam się jak pod ostrzałem. Jakby tam, na zewnątrz czekała na mnie hiena, która załatwi mnie gdy tylko wysunę z namiotu jakąkolwiek część ciała. Chciało mi się już siku ale nie wychodziłam.
Matka Gnoma przychodziła po niego kilka razy ale ten za każdym razem krzyczał jej coś. Podejrzewam, że tłumaczył jak świetnie się z nami bawi.

W końcu, gdy było już widać gwiazdy na niebie, gdy po raz kolejny przyszła po Gnoma jego matka, Luby wyszedł z samochodu, wziął go za rękę i podprowadził do matki pokazując gestami aby sobie do niej poszedł.
Wreszcie mieliśmy spokój.
Natychmiast otworzyliśmy wino i po raz pierwszy od wielu lat piliśmy je duszkiem. Mogliśmy spędzić razem przepiękny, romantyczny zachód słońca nad jednym z najpiękniejszych jezior w Europie, mogliśmy podjadać winogrona patrząc jak słońce chowa się za górami, mogliśmy popijać elegancko winko upajając się przepięknym widokiem ale nnnieeee... Siedzieliśmy za to zamknięci w namiocie i samochodzie czekając aż Gnom zostawi nas w spokoju.
To zdecydowanie najgorszy wieczór całej podróży.

kromis

kromis 2012-08-25

straszne, ze tak Wam popsuli pobyt. I tak masz stalowe nerwy...ja pewnie wzielabym za fraki i odprowadzila pod dom. No nie wiem. Tacy gowniarze budza we mnie dziwne instynkty. Mam nadzieje, ze dalsza podroz byla o wiele ciekawsza i romantyczna ;)

boudika

boudika 2012-08-25

Najgorsza jest ta bezsilność. Ale może nie potrzebnie się powstrzymywalam. Po spędzeniu kilku lat w Irlandii gdzie za pobicie dziecka poszlabym pewnie siedzieć i nie wypłaciłabym się rodzicom, trochę odzwyczaiłam sięod takich praktyk. To było ciekawe doświadczenie poznawcze. Poznanie samego siebie, ile możesz jeszcze znieść, kiedy wybuchniesz i jak reagujesz na stres kiedy nie mozesz go okazać i jak kiedy wybuchasz. Ja miałam ochotę zagryźć chłopaka, pewnie tez dlatego, że ciągle za mną chodził, kiedy sięczesałam stał 20cm. ode mnie i sie gapił. Kiedy odchodziłam kawałek dalej, od sięprzybliżal itd... W ostatniej fazie moich naciągnietych do granic możliwości nerwów sama zaczęłam siędo niego przybliżać. Tak blisko, że na niego wchodziłam. Deptałam mu po stopach i uśmiechając sięsztucznie, (Luby twierdzi, że ten uśmiech u mnie jest wtedy bardzo odstraszający)przybliżałam twarz do jego twarzy tak mocno że nasze nosy sięstykały i m...

boudika

boudika 2012-08-25

i musiałam się wtedy nie powstrzymywać aby nie zachować się jak Hannibal Lecter. :)

dodaj komentarz

kolejne >