Koło południa, po przejściu wiatrołomu , gdzie trudności techniczne zostają dzielnie pokonane a zastępy kleszczy wzięte na siebie, posiedzenie przy kapliczce i złamanym krzyżu psuje deszcz. Krótki, ale skutecznie zmoczył trawy, przez które wąską ścieżką musimy maszerować.
Na Skałach Puchacza smutno, szaro i mokro.
Nic to, idziemy dalej, jeszcze parę atrakcji przed nami.