Alicante - Dziecięcy plac zabaw
To co bardzo mi się podobało zarówno w Alicante jak i w Walencji, to duża ilość ogólnodostępnych placów zabaw dla dzieci w najrozmaitszych częściach miast. Po prostu spacerując ulicami, co chwila można się było natknąć na huśtawki, zjeżdżalnie, drabinki, gdzie dzieci mogły szaleć do późnego wieczora pod okiem swoich rodziców. Miasta południowej Europy w ogóle mają to do siebie, że ożywają o zmroku, stąd w przypadku wspomnianych placów, gwar dziecięcych wieczornych zabaw można było często usłyszeć już z daleka.
Tak też i nasza czwórka, czyli Podkówka z rodzicami i ja, wychodziliśmy wieczorami z hotelu, by trafić do najbliższego dziecięcego ogródka. Okupując ławkę miałem możliwość obserwować zabawę wnuczki i... fotografować dzieciarnię. Światła ulicznych lamp, okolicznych sklepów i neonów dawały na tyle dużo światła, że często można było pokusić się, przy odpowiednio wysokim ISO, o pracę nawet bez użycia lampy błyskowej. Właśnie tego przykładem jest powyższe zdjęcie. ;o)
Jakaś dziewczynka, w wieku może 6 lat, zauważyła, że robię wnuczce zdjęcia i tak długo obserwowała moje poczynania, podchodziła w pobliże, z ciekawością podglądała ekranik LCD, aż odezwała się do mnie po hiszpańsku. ;o) Szybko zorientowałem się, że ma nieodparte parcie na szkło. Zerknąłem na jej rodziców i zapytałem w międzynarodowym języku migowym, czy mogę zrobić jej zdjęcie. Tatuś z uśmiechem przyzwolił. Poinformował mnie przy okazji, że córka ma na imię Marta. Dziewczynka okazała się niezwykle posłuszną moim poleceniom i dzięki temu mogłem zrobić jej kilka portretowych ujęć. To zdjęcie, tyle, że w większym formacie, właśnie dzisiaj posłałem rodzicom Martusi, od których dostałem adres e-mail.
czarewa 2011-11-23
Ona pięknie, Ty pięknie :)