Fatma

Z cyklu: Tunezyjskie reminiscencje

Fatma jest rodowitą Tunezyjką. O urodzie tej przemiłej dziewczyny nie mam co pisać - wszystko widać. Przyznaję, zauroczyła mnie. Zresztą - nie tylko mnie... Dzieci lgnęły do niej jak pszczoły do miodu! ;o) W hotelu była członkiem całkiem sporego zespołu animacyjnego i zajmowała się opieką nad dziećmi. Rodzice (w naszym przypadku dziadkowie) chcący mieć chwilę spokoju dla siebie mogli zostawić swoje pociechy pod opieką Fatmy (od 10.00 - 12.00 oraz od 14.00 - 16.00) i być pewni, że dzieci pożytecznie i bezpiecznie spędzą ten czas. Dzieci bardzo chętnie uczęszczały do Jej "królestwa", którym był specjalnie dla tego celu wydzielony, wolnostojący pawilon z wieloma salami, o bogatym wyposażeniu (stoliki, krzesełka, półki z zabawkami, grami planszowymi i wszelkimi akcesoriami do plastyki, rysunku i malarstwa). Na zewnątrz pawilonu były zjeżdżalnie, plastikowe domki, huśtawki, konstrukcje do wspinania itp. Z satysfakcją odnotowałem, że podczas dziecięcych zabaw bariera językowa nie ma praktycznie żadnego znaczenia! A byli tam Niemcy, Francuzi, Hiszpanie, Portugalczycy, Rosjanie, Włosi, Anglicy, Polacy, ba! Tunezyjczycy i przedstawiciele wielu innych nacji europejskich. Niesamowite doświadczenie i dla mnie, i dla wnuczki! ;o) Nad tym całym konglomeratem dziecięco-językowym czuwała Fatma.

Codziennie wieczorem, zaraz po kolacji, Fatma prowadziła również mini disco dla dzieci albo w hotelowej sali teatralnej (podczas wietrznej pogody) albo w amfiteatrze (na otwartym powietrzu). Nasza wnuczka bardzo pilnowała babcię i dziadka, by, broń Boże, nie spóźnić się na tę imprezkę! Dla mnie, fotografa, minidyskoteka była kopalnią diamentów czy też bezkresną "plantacją" najdorodniejszych kwiatostanów czy owoców w postaci cudownych dziecięcych twarzyczek, które mogłem swobodnie, łapać w obiektyw "na żywo". Pokażę je, spokojnie, sporo ich pokażę... ;o)))