[8492607]

https://www.youtube.com/watch?v=S70URTg6CDo

...
Słoneczny poranek zapowiadał kolejny, niezwykły dzień. Obudziły ją ciepłe promienie przemykające poprzez osłonięte drewnianą żaluzją okno. Muskały jej twarz podszeptując i wabiąc swym złotem...chodź...wstań...żyj..!
Spał u jej boku z uśmiechem na twarzy. Miarowy, spokojny oddech świadczył o głębokim ukołysaniu. Jego dłoń, która spoczywała na jej brzuchu była ciepła i delikatnie miękka...
Uniosła ją ostrożnie i ułożyła wzdłuż ciała...
Dzień wstawał z całym jego dobrodziejstwem zapowiedzi nowego!
W porcelanowym dzbanie obok misy, stała krystalicznie czysta, zimna woda. Przynosił ją co wieczór ze źródła na wzgórzu, by rankiem mogła napełniać nią dłonie i zatapiać w niej swoją twarz. Jej błękitne oczy nabierały wtedy głębokiego odcienia ultramaryny. Studziła i pogłębiała w granat gorące spojrzenie, którym co rusz omiatała Jego mocną sylwetkę.
Nie robiąc hałasu, napisała na karteczce kilka słów, położyła na stole obok śpiącego króliczka i pośpiesznie wyszła...
Postanowiła zejść do miasteczka, gdzie jak w każdą sobotę odbywał się targ, na którym kupowali wiejskie mleko, jaja i masło. Uwielbiali chrupiące rogale z masłem i kakao.
Często posilali się nimi w łóżku, karmiąc nawzajem.
Te sobotnie poranki były tak bardzo przez nich hołubione,
że stały się nieomal nieodłącznym elementem ich harmonijnego, wakacyjnego życia.
W drodze powrotnej, nieopodal maleńkiego zakładu fryzjerskiego
i zaprzyjaźnionych właścicieli piekarni, skąd unosił się jedyny i niepowtarzalny zapach wypiekanego chleba, zatrzymała się.
Na podwórzu bielonego domu, przygotowywano stoły weselnej biesiady. Dzisiaj za mąż wychodziła córka burmistrza, szykowała się wielka zabawa!
Zapatrzona, zatopiona we wspomnieniach, pełna tęsknoty i żalu ,
stała z boku nieświadoma zbyt szybko upływającego czasu.
Kiedy na ratuszowym zegarze, dzwony wybiły południe oblał ją zimny pot. Poczuła dławienie w gardle, ogromny, niewyjaśniony lęk spowodował, iż zaczęła biec...
W promieniach południowego słońca, pszeniczno-złote, długie włosy tańczyły wokół jej postaci tworząc świetlistą poświatę.
Biała sukienka plątała swe falbany z kroplami rozpryskującego z bańki mleka. Płonęła na twarzy z pośpiechu i bliżej nieokreślonego strachu.
Kiedy zbliżała się do drzwi, uderzyła ją przeszywająco głucha cisza...
Wiedziała już, że w domu nikt nie czeka. Jej oczy wypełnione wilgotną tęsknotą zdawały się krzyczeć nigdy niewypowiedzianym pragnieniem tego, co chciała mu dać.

Autor tekstu: Cymonek