Pory dnia, które najbardziej lubię nad rzeką, to poranek i wieczór, oczywiście jeśli pogoda dopisze.
Nurogęsi pozwoliły popatrzeć na nie przez chwilę. No, może zbyt krótką chwilę.
Tego dnia nie mogłam tu być o świcie, ale zachód słońca wynagrodził mi wiele.
Złoto rozlało się po trzcinach, trawach i wodzie. Nurtem, uwolnionej od lodu Biebrzy, płynęło rozmaite ptactwo. Cisza panowała i spokój. Droga, pokryta częściowo pokruszonym w duże kawały lodem, nie zachęcała jeszcze kierowców do przejeżdżania.