Korka - mały pies o wielkim sercu! <3

Korka - mały pies o wielkim sercu! <3

Zapraszam do czytania opowieści o mojej Korce. Postaram się to ułożyć w jedną całość. Może nie jest idealne, ale szczere i płynące prosto z serca.

Słówko przed….
Nigdy nie byłam pisarką, ani poetką. Nigdy nie znałam się na przedmiotach humanistycznych… Nie potrafię pisać wypracowań, ani felietonów. Nie wiem co sprawiło, że chcę pisać o Niej. O Tej, która towarzyszy mi zawsze w chwilach smutku i chwilach radości. O Tej, która radośnie wita mnie każdego dnia. Nie jest wcale rozmowna ani otwarta, ale ze mną rozmawia godzinami. Jeden ruch jej ogona sprawia, że czuję się szczęśliwa.
Jest wiele książek o psach. Jest wiele wzruszających historii… Są takie, które bawią do łez. Są te skończone i te przerwane. Moja „książka” jest inna. Ona zapisuje się codziennie, każdego dnia gdy wstaję rano i widzę dwa rozradowane oczka. Każdego popołudnia, gdy łapę za smycz i idziemy na spacer. Każdego wieczoru gdy ona powoli wślizguje się do łóżka, a Jej wilgotny nos dotyka mojej ręki.

Zwykły, wakacyjny dzień….
Był czerwiec. Pogoda piękna. Dzień był słoneczny. Ciepły, choć nie-upalny. Wiatr rozwiewał rozpuszczone blond włosy. Tak trwała sielanka, jak w amerykańskim filmie familijnym. W takich chwilach najchętniej zabrało by się psa na spacer. Ale gdy nie miało się psa? Właśnie mijał kolejny miesiąc od pożegnania Hapki. W sercu miałam mieszane uczucia. Chciałam pokochać ponownie, ale czułam, że jest jeszcze za wcześnie. To byłby za duży cios. Tak nagle? Bez żadnego wytłumaczenia pokochać? Nie miałam już psa… Chciałam wyjść. Koleżanka wyciągnęła mnie na spacer. Szłyśmy zachwycone wakacyjnym dniem. Ona przerwała milczenie:
- Widziałaś nowego psa u mojego sąsiada?
- To Twój sąsiad ma nowego psa – spytałam zdziwiona – zobaczymy go?
- Nie ma sprawy, chodź to Ci pokaże.
I skręciłyśmy na podwórko. Otwarłam ciężką, metalową bramę. Na betonowym placu nie było nic… Zupełna pustka raziła po oczach. Poszłyśmy dalej. Na schodach w błogim cieniu leżał mały, brązowy kłębek. Gdyby nie nagły ruch pewnie przeszłabym koło niego obojętnie. Kłębek był malutki i niewyobrażalnie pocieszny. Małe łapki może miesięcznego szczeniaczka stały jeszcze dość niepewnie. Ten mały klusek zachwycił mnie swoim urokiem.
- Jak on ma na imię?
- To jest ona – sprostowała przyjaciółka – i wabi się Kora.
- Koraaaa…. – powtórzyłam do siebie i już miała psiaka na rękach.
Wtulała się we mnie. Czułam niesamowitą radość mając tę kruszynkę na rękach. Tak bardzo tęskniłam za psem…. Za stukaniem pazurków, rozlaną wodą z miski, a nawet zapachem mokrej sierści. Wiedziałam, że ona ma dom. Wiedziałam, że ma swoich ludzi. Wiedziałam, że to jeszcze nie czas …
Odniosłam ją na miejsce. Na mnie przyszła już pora… Zwyczajnie odeszłam.

sejenia

sejenia 2010-06-23

Ślicznie piszesz:)

kromis

kromis 2010-06-28

wzruszajaca opowiesc. poprosze o wiecej :)

dodaj komentarz

kolejne >