OZA
Weszła koza na drabinę
Czterema nogami.
Zaczepiła się o szczebel
Krzywymi rogami.
Ani naprzód, ani nazad
Ruszyć się nie może.
Beczy koza przeraźliwie.
Może ktoś pomoże.
Przechodziła babuleńka
Dróżką przy drabinie.
Żal jej kozy się zrobiło
Znać było po minie.
I za rogi kozę wzięła,
Szarpnęła z sił całych.
Koza rogi przekrzywiła,
Szczeble się złamały.
Kopytami uderzyła
Prosto w babci brzuszek.
Potoczyły się po trawie,
Jak wełny kłębuszek.
- Coś ty, kozo, narobiła,
Głupiutkie ty zwierzę.
Chciałam ściągnąć cię z drabiny,
Teraz sama leżę.
Koza cicho zabeczała,
Uwolniona z drabki.
Kozią głowę przytuliła
Do sukienki babki.
Złap się, babciu, z całej siły
Za me kozie rogi,
A postawię cię w tej chwili
Na prościutkie nogi.
Tak też babcia uczyniła,
Kozy posłuchała.
W chwilę potem kozią głowę
Z czułością głaskała.
Morał z tego mamy taki,
Panie i Panowie,
Ze nie ważne kto jest jaki,
Byle by miał głowę.