Tak sobie ostatnio śmigam, chcąc popracować nad dosiadem, który jest tragicznyyyyyyyyy.... Za długo nie jeździłam, za długo.
Ale dzisiaj obie kobyły poszły w ruch. Kara miała aż 4 jeźdźców :D
Na lonży koń profesor, a tylko odpięliśmy karabińczyk i od razu zwala... Ale ona była bita, straszona.. Ma tyle blizn, tylu rzeczy się boi... Dlatego dajemy jej czas i bezustanne nagrody ;) Chciałam poćwiczyć galopy, ale ona wcale nie galopuje... Widać, że to też ma związek z jej przeszłością..
A później tato wsiadł na Rivierę, pierwszy raz od miesiąca. Tu dopiero będzie trzeba czasu i pracy!
Odsyłam do dwóch kolejnych zdjęć.
Dobranoc :)