W Krakowie - mieście z dwóch różnych tramwaji
Wysiedli dwa orszaki świętych Mikołaji.
Infuły mieli zamiast degolówek
I zarobionych każden miał po pare stówek.
No to staneli tak naprzeciw siebie
I się w Krakowie całkiem zrobiło jak w niebie.
Jeden, co na nim była złota szata
Krzyknął: Pryskajta, gnojki, czego tu szukata?
To szef tych drugich tyż nie chciał być w tyle
I coś zaznaczył ładnie o ciemny mogile.
Ty mnie mogiłą? O ty w czako dęty!
Co za szmaciarze, ludzie, chodzą dziś za świętych!
A ty ciapciaku nie bydź taki bystry,
Bo cie ze świętych, dziadu, przeniesą w ministry.
Takie ci różne przekomarzki trwali,
Aż pastorały w końcu dwa sie skrzyżowali.
Lali sie, lali, lali, rany boskie,
Jak dwa Pawłoskie jakieś lub Wołodyjskie.
A jak skończyli, to poszli do kioska
Na jasne piwko tyskie i na papierosa.
Budka, a przy nij Mikołaji paka
To by ci było, bracie, coś dla Matejszczaka.
Taki obrazek aż się, bracie marzy
Ino, że nima dzisiaj już takich malarzy.
Eech.
(L.J.Kern)
dodane na fotoforum: