Cios za ciosem

Cios za ciosem

Po śmierci Doriana (16 sierpnia) Pascha jeszcze bardziej zbliżyła się do mnie, ale jednocześnie wkrótce zaczęła mieć problemy z brakiem apetytu. Podejrzewano ją o wybredność, o tęsknotę za Dorianem i nawet o kocią anoreksję.
Owszem, koty odczuwają stratę, ale Pascha z Dorianem raczej się tłukły, ona syczała i prychała na niego ostatnio.
Przyczyna gwałtownego chudnięcia była inna. Jednak lekarze weterynarii nie umieli jej pomóc przez cały wrzesień. Była wielokrotnie kłuta, dostawała kroplówki, wykryto nadczynność tarczycy, ale to nie ona była powoidem utraty wagi, tylko problemy z zębami i niedrożność jelit, która narastała.
*******************************
7 października 2012 r., na kilka minut przed północą zakończyła swoje życie moja kotka, Pascha.
*******************************************
Kociarze mówią "odeszła za Tęczowy Most"...
A ludzie bez serca powiedzą: "zdechła"...

Ja wiem, że zakończyła swoje życie tuz obok mnie, bo byłem z nią w jej cierpieniu.
A konała w męczarniach wiele godzin, bo w zasadzie od niedzielnego popołudnia. Ale najgorszych było tych ostatnich kilka godzin. Położyłem ją na jej kocyku obok siebie i musiałem tulić mocno, gdy dostawała kolejnych ataków konwulsji. Cierpieć musiała niewyobrażalnie. Jeśli ktoś z Was ma kota i kiedykolwiek stanął niechcący butem na łapce lub ogonie czworonoga, to słyszał i wie, jaki wtedy kot potrafi wydać z siebie RYK bólu.
Tej nocy Pastusia co kilkanaście minut doznawała takich konwulsji i przestawała cichutko płakać, a rzucała się wtedy na oślep na tym kocyku jakby chciała uciekać koszmarnemu bólowi i wyła, RYCZAŁA z bólu.. Kiedy czasem w mediach się słyszy, że ktoś komuś otruł kota, który skonał w strasznych męczarniach, to ja już wiem, jak to wygląda...

Starałem się ją wtedy uspokoić, utulić, ale i zatrzymać, żeby nie zrobiła sobie jeszcze większej krzywdy skacząc na oślep z łóżka.
Patrzyłem z bólem na zegarek. 21... 22... 23.... ile jeszcze godzin do rana?
Około wpół do dwunastej w nocy wiedziałem już właściwie na 100 %, że musimy oboje jakoś dotrwać do rana, a rano pójdę do lecznicy prosić o to, aby weterynarze ją uśpili i by skrócili jej męki, by powstrzymali jej cierpienia.

A gdy na chwilę się uspokoiła, przytuliłem ja mocno i zacząłem jej opowiadać, jak ją znalazłem i jakie to wtedy (2 kwietnia 1999) było dziwne, że przyszła do mnie dwa razy, że zaczekała, ze nie protestowała, gdy wkładałem ją do koszyka.
I w sumie po raz pierwszy dotarło do mnie, że gdyby wtedy czuła się porywana (ze śmietnika), uprowadzana wbrew swojej woli, to przecież gdy wkładałem rękę do kosza, mogła mnie gryźć i drapać do krwi, chcąc odzyskać wolność (na śmietniku).
Tymczasem płakała cichutko, gdy była w koszu, ale gdy wsadzałem rękę do środka i gładziłem ja po główce, natychmiast przestawała płakać, a zaczynała mruczeć z zadowoleniem.

Tych ponad 13 wspólnych lat nie sposób streścić, radosnych chwil, codziennych powitań, gdy ledwo przekręcałem klucz w zamku i otwierałem drzwi, a już wściubiała nosek w szczelinę i witała mnie od progu. ZA KAŻDYM RAZEM. Czasem kilka razy dziennie.
I witała się w przedpokoju bardzo długo...

Taką ją chcę zapamiętać.

Skończyłem jej opowiadać historie ze Święta Paschy (Wielka Sobota 1999), już nie pamiętam, jaka potem była kolejność zdarzeń - czy jeszcze dostała kolejnych konwulsji, czy już była spokojna, pamietam, że ją uspokajałem i wyciszałem wiele razy.... Potem chyba zacząłem lekko przysypiać, obudziłem się tuż przed północą, ale "nie było mnie" najwyżej kilka minut. Od razu poczułem, ze jest bardzo spokojna, wyciszona.
Zapaliłem światło, by zobaczyć, czy futerko się unosi podczas oddychania...ale Pastusia już nie żyła....

Poczułem ...ulgę, że skrócono jej męki, bo cierpiała niewyobrażalnie i bałem się, ze tak będzie w konwulsjach konać jeszcze wiele godzin, całą noc.
A ona odeszła cichutko, nawet nie zorientowałem się dokładnie, kiedy....

Tylko te Osoby, które naprawdę bardzo blisko i bardzo dobrze mnie znają, są w stanie wyobrażać sobie, domyślać się, czym jest dla mnie utrata jej Miłości.
Bo Pascha kochała mnie całym swoim jestestwem, swoim lichym, maleńkim ciałkiem i każdym spojrzeniem tych oczu, gdy witała mnie każdego dnia na progu domu, gdy wskakiwała na kolana, aby podziękować za jedzonko, gdy przytulała się w nocy, i... gdy patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, kiedy potworny ból wnętrzności doprowadzał ją do szaleństwa....
A kto wątpi, że Pastusia mnie kochała ("bo czy kot potrafi szczerze kochać?"), ten widocznie nigdy nie miał okazji spotkać kota takiego jak ona...

Tak, wiem, czas leczy rany, a ja już nie jestem więźniem we własnym domu.
Ale teraz, dzisiaj, na razie.....

...trudno rozstać się z takim Przyjacielem, ciężko pogodzić się z utratą takiej Miłości....:((

Żegnaj, Pastusiu....

ona11

ona11 2012-10-09

relaks

bunio

bunio 2012-10-09

Witku... z rozrzewnienie czytałam ten tekst............ rozumiem Cię doskonale, nie napiszę nic na pocieszenie...... ten ból musisz przeżyć sam ale sercem jestem z Tobą, pozdrawiam ciepło:-)

dosia

dosia 2012-10-09

...to smutne co piszesz...Wiem ile dla Ciebie znaczyly Twoje koty...Pozdrawiam serdecznie:)

damek34

damek34 2012-10-09

nasi mali przyjaciele żyją krócej od nas,odejście kazdego z nich to wielka strata i żal,przykro mi...

bajka1

bajka1 2012-10-09

Nie potrafisz Jej zapomnieć; nauczysz się jedynie z tym bólem, cierpieniem i wspomnieniem żyć.
Bardzo bliska mi Twoja Pastusia, jak ukochany członek Twojej, najbliższej Rodziny. Jest cudna i taka Ją zapamietam ...
Wiele Ciepła dla Ciebie Witku, wiele ...

stopka

stopka 2012-10-10

...bardzo to smutne...wzruszający opis....

pozdrawiam bardzo serdecznie:)

tomania

tomania 2012-10-13

strasznie się upłakałam*]
BARDZO CI WSPÓŁCZUJE WITKU,mam trzy takie małe miłości i nie wyobrażam sobie ich odejścia.Trzymaj się,pozdrawiam

dejavu1

dejavu1 2012-10-13

To najsmutniejsze historie jakie dane mi było przeczytać, bardzo Ci współczuję. Obawiam, że mnie też czekają takie przeżycia, bo moja psinka ma 15 lat i jest chora na serce, ale nie wyobrażam sobie jej odejścia.

samba26

samba26 2012-10-14

To przykre Witku, że w tak krótkim czasie straciłeś oba kotki i nic w tej chwili nie można powiedzieć na pocieszenie bo wszystko będzie bez sensu. Ja też bardzo przeżywałam stratę swojego zwierzątka więc wiem co czujesz:(

marom

marom 2012-10-23

Smutne to bardzo Witku...
Niby można mówić, że przecież miały już swoje lata, chorowały i po prostu przyszedł ich czas, aby przejść za ten Tęczowy Most, ale żadne to pocieszenie...
Niezwykle przejmująca jest historia, ktorą się z nami podzieliłeś...
Pozdrawiam serdecznie...

asmile

asmile 2012-10-25

Popłakałam się

joju99

joju99 2012-11-01

tragiczne przeżycia masz za sobą....smutne bardzo

ato1rod

ato1rod 2012-11-01

to bardzo przykre, że w tak krótkim okresie czasu odeszły dwie bardzo ważne dla Ciebie i bliskie Twemu sercu Istoty [*]

teo29

teo29 2012-11-01

to smutne Witku....ale i oni, nasi mali przyjaciele i my "przychodzimy...odchodzimy...cichuteńko na paluszkach..."....choć tak trudno jest się nam z tym pogodzić....
współczuję....

ivyman

ivyman 2012-11-01

Serdecznie dziękuję wszystkim za wyrazy współczucia.
Ta strata (obu kotów, ale nie ukrywam, bardziej Paschy) nadal mnie bardzo boli.

rogerg

rogerg 2012-11-01

Przejmująca opowieśc.

ryba85

ryba85 2012-11-02

... wzruszona ... zapłakana ... kocham koteczki wszystkie na świecie ... współczuje bo też dane mi było przeżyć odejście mojego kochanego kotka który był ze mną 13 lat ... :(

inhope

inhope 2012-11-02

.................. :(

słowa..słowa zawsze są świadectwem człowieka..z Twoich bije prawdziwy żal..

ivyman

ivyman 2012-11-02

inhope - wiedz, ze tak naprawdę nie ma takich słow, które byłyby w stanie wyrazić ogrom mojego żalu po utracie Pastusi.
Ona była wyjątkowym Kotem, a ja jestem w pewnym sensie w wyjątkowej sytuacji życiowej, odmiennej o wielu choćby garnkowiczów - i ze względu na nią traktowałem Paschę nie jak domowe zwierzątko, ale jako prawdziwego Przyjaciela.
Mnóstwo razy w życiu bardzo boleśnie zawiodłem się na ludziach i niejednokrotnie się przekonałem, ze ludzkie zapewnienia o miłości czy przyjaźni mogą być zupełnie puste i całkowicie niemal wyprane z treści. Tymczasem Pascha była ze mną przez tych 13 i pól roku zawsze - w zdrowiu i w chorobie.
Ufała mi bezgranicznie i była też moją jedyną pociechą, gdy leżałem np. w gorączce czy w smutku.
Teraz jej zabrakło i została PUSTKA.
Wierz mi, choćbym tu wylał ocean łez, nie jestem w stanie Wam przekazać, jak bolesną stratę poniosłem :((

dodaj komentarz

kolejne >