Przez cały rok nie jadamy kapuśniaku- jakoś nie przepadamy. Aczkolwiek po 364 dniach kapuścianego postu, kiedy na wiosnę pojawia się ta świeża, mocno zielona, chemicznie nafaszerowana ;), wtedy robię wyjątek.
Dziś przyszedł czas na tę "wyjątkową" zupę;)
Drugiego dania nie ma, ale deser...i owszem, zaraz sobie zafunduję. A zdjęcie będzie później.
dodane na fotoforum:
maxmen 2012-05-14
Hahaha... a ja jeszcze poczekam na młodą kapuchę, mniej nafaszerowaną tablicą Mendelejewa...:)))
maxmen 2012-05-14
re.
hahaha... raz kiedyś można... na co dzień łykamy chemię nawet o tym nie wiedząc... :)))
malgra 2012-05-14
Witaj Beatko...ja też jeszcze poczekam trochę, aż tę największą bombę chemiczną inni zjedzą...ale powiem Ci, że moja rodzina uwielbia kapuchę pod wszystkimi postaciami...najbardziej zaś zasmażaną młodą z dużą ilościa koperku świeżego na kwaśno słodko...ale i kapuśniak z młodej lubimy...i potem już też nie gotuję kapuśniaku ze słodkiej tylko zimą z kiszonej...Beatko tak się cieszę, że Twój mężuś zdrowieje...trzymam kciuki...pa
jadtan 2012-05-14
Taki kapuśniaczek bardzo lubię i jakoś wcale mi ta chemia nie przeszkadza... a zresztą na co dzień nie wiadomo co jemy... no chyba , że jest to polędwica suszona własnej roboty :):):)
sysia75 2012-05-14
Dobrze ,że choć raz w roku ;)
pozdrawiam milutko.
danka1 2012-05-14
lubię taką zupkę.