Gdy już nic nie miało dla mnie sensu,
gdy dusza i serce przepełnione były strachem i beznadzieją,
spojrzałam w niebo.
Niebo błękitne niczym kwiat dojrzewającego lnu
I równie piękne jak on.
Ujrzałam niebo wolności,
ogromne,
spokojne,
bezchmurne.
Na niebie ujrzałam mewę,
była biała niczym śnieg podczas zamieci.
Leciała przed siebie,
niczym strzała wystrzelona z łuku.
Niczym skazaniec wypuszczony na wolność.
Niczym gepard goniący swoją ofiarę.
Ujrzałam niebo i mewę.
Ujrzałam wolność i cel.
Odnalazłam siebie i sens.
Teraz będę leciała przed siebie,
leciała jak mewa.
Teraz już się nie zatrzymam.
Dopóki starczy sił.
Dopóki płynie krew.
Dopóki niebo i mały promień dobra na świecie istnieją,
ja się nie zatrzymam.