obiad był oczywiście 17-tego marca, za to zdjęcia spóźnione. Tym razem po raz pierwszy upiekłam zapeklowaną wołowinę ( całe lata gotowałam ją na bardzo wolnym ogniu z kapustą, marchwią i ziemniakami). Uduszona wołowina i warzywa ( tym razem minus ziemniaki) były nieporównywalnie lepsze od gotowanej wersji tej irlandzkiej potrawy. Do tego musztarda chrzanowa na miodzie i parę (!!!) butelek chłodnego Guinness'a. Wolniutko się to pichciło w piekarniku w niskiej temperaturze, więc nie jest to danie, które wrzucisz na stół w pięć minut. ale- warto było czekać!