[33345181]

Zna­jomi przy­bywają pod ich wy­poci­ny, klasną, pójdą i za­pomną, dadzą ze swej łas­ki dawkę ta­niego sa­mozachwy­tu, do które­go są przyz­wycza­jeni i które­go pot­rze­bują. Zresztą, kto by tam chciał się z ni­mi przy­jaźnić. Wro­gość ów śro­dowis­ka mi schle­bia, a już tym bar­dziej men­talność zo­rien­to­wana tyl­ko na mnie. A praw­dzi­wa sa­tys­fak­cja? Sa­tys­fak­cjo­nowało mnie, gdy pew­ne­go dnia, kiedy opadł już wo­jen­ny kurz, przychodzi ko­lej­ny wróg i w ciszy pat­rzy, i pat­rzy. Niena­wiść połączo­na z podzi­wem - nie ma czys­tszej in­ten­cji. Ale to wszys­tko daw­no i niep­rawda.