barany...

barany...

„WIELU POLAKÓW NIE MOŻE ŻYĆ BEZ POTWORÓW”
3/3

Analfabeci funkcjonalni nie rozumieją czytanego rozkładu jazdy pociągów, map pogody, instrukcji obsługi, nie potrafią wypełnić druków urzędowych ani obliczyć reszty w sklepie.
Dla porównania w Niemczech takich osób jest ok. 28%.
Na ogół ci ludzie żyją w pewnej izolacji od reszty społeczeństwa. Ale nie w Polsce…
Bo w Polsce stanowią większość społeczeństwa, a zdecydowaną mniejszość stanowią ci mądrzy i inteligentni…

Skoro tak wielu Polaków nie rozumie nawet tego, co czyta, to jakim cudem mają zrozumieć istotę demokracji i potrzebę jej utrwalania?! Oni na upartego mogą wykuć na pamięć podstawowe cechy demokracji, ale to wcale nie oznacza, że zaczną się z nimi utożsamiać. Wielu naszym rodakom wydaje się zresztą, że Konstytucja to jest to samo, co… kodeks karny! Bo i jedno, i drugie traktuje o prawie oraz prawach. A przecież głupota i niewiedza to nie jedyne nasze narodowe przywary.

Osobny rozdział to nasza mentalność…
Jest sporo prawdy w twierdzeniu, że wielu Polaków ma mentalność chłopów pańszczyźnianych, podobnie jak miliony Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, a pewnie także Węgrów lub Rumunów.
Rosjanie i Białorusini nigdy nie mieli w sobie genów ludzi wolnych lub buntowników, przez wieki przywykli do bata nad głową i bezwzględnego posłuszeństwa. Ale Polacy?!

Nie miejsce tu teraz, by rozstrzygać, czy jest to u nas pozostałość po zaborach i olbrzymich wpływach kościoła, czy może efekt pół wieku zniewolenia w czasach komuny.
Ale z pewnością nie jest przypadkiem, że tereny dawnej Galicji i zaboru rosyjskiego to dziś bastiony poparcia dla Kaczyńskiego…
Tak samo jak nie jest przypadkiem, że na tle innych narodów jawimy się jako nacja pełna kompleksów i „zaściankowa”.
To jest cena, jaką płacimy za kolejne zrywy niepodległościowe, wojny i zbrodnie okupantów na przestrzeni ostatnich 200 lat.

Traciliśmy w nich bowiem za każdym razem kwiat naszego narodu, jego elitę, najbardziej patriotyczną, wykształconą i zdolną do poświęceń.

Żeby ukształtowała się dyktatura nie wystarczy, że na wierzch wypłynie jakaś silna osobowość lub populista, który stworzy swój własny aparat represji. Potrzebne jest jeszcze takie społeczeństwo, którego duża część da przyzwolenie na powstanie dyktatury. I w zamian za jakieś obietnice machnie ręką na łamanie zasad demokratycznych, wolności osobistej, niezależności sądów i mediów itd.
Miliony takich ludzi stanowią dla dyktatora zaplecze polityczne i jednocześnie swoisty „przyczółek” w zawłaszczaniu państwa i zniewoleniu całego narodu.
To jest to słabe ogniwo łańcucha, o którym wspomniałem na wstępie. W naszym narodzie takich słabych ogniw jest sporo.

Zachodzimy w głowę, jakim cudem Kaczyński i PIS, po tym wszystkim, co zniszczyli lub dokumentnie zepsuli w Polsce, nadal mają poparcie na poziomie 30%. A odpowiedź na to pytanie wcale nie jest trudna. Mamy po prostu w Polsce kilka milionów ludzi takich jak Sasin, Błaszczak, Suski, Szydłowa, Piotrowicz lub Przyłębska... Ludzi miernych, biernych, posłusznych, bez żadnych sukcesów zawodowych, takich współczesnych „chłopów pańszczyźnianych”.

To nie przypadek, że Kaczyński odwołuje się niemal wyłącznie do ludzi prostych, słabiej wykształconych, niezadowolonych i roszczeniowych…
Stara zasada marketingu wyborczego mówi, że polityk musi maksymalnie upodobnić się do swoich wyborców. A przecież PIS-owcy do społecznych autorytetów lub ogólnie rozumianych elit upodobnić się nie mogą. Zbudowali więc swoje zaplecze wyborcze z milionów ludzi takich jak oni.

Zżymamy się lub śmiejemy z oczywistych kłamstw, prostactwa, siermiężności i głupoty przekazu „k**wizji”. Ale ten przekaz jest dokładnie przemyślany i adresowany nie do całego narodu, a tylko do pewnej bardzo konkretnej jego części.
PIS-owcy mówią w nim językiem własnego elektoratu np. krytykują i atakują tych, których ich wyborcy nie lubią.
Nie trzeba przeprowadzać dogłębnych badań, by wiedzieć, że kilka milionów Polaków nienawidzi Niemców i Rosji, jest silnie katolickie i silnie ksenofobiczne, homofobiczne, antysemickie, zawistne, pełne kompleksów (i głodne rewanżu) z powodu swojej niskiej pozycji społecznej i złej sytuacji materialnej.

Gdyby Kaczyński oraz czołowi politycy PIS byli ludźmi normalnymi i na określonym poziomie, to sami pozbyliby się ze swego grona tłuków w rodzaju Suskiego i Błaszczaka oraz psychopatów w rodzaju Macierewicza i Pawłowicz. Bo oni ośmieszaliby i kompromitowali całą partię.
Ale większość polityków PIS jest bliźniaczo podobna do Suskiego i Błaszczaka! A w dodatku duża część elektoratu PIS też jest do nich podobna i nie wybaczyłaby usunięcia „swojaków”.

Na zakończenie zacytuje wypowiedź Profesor Magdaleny Środy, która niech będzie podsumowaniem mojego tekstu…

„Zewsząd słyszę pierwsze odgłosy radości spowodowanej tym, że PiS się sypie. Prezes nie daje rady utrzymać jedności, musi kupować posłów, walczyć z Ziobro, kryć porażki Morawieckiego, udawać, że maile Dworczyka nie istnieją, no i że "białe jest czarne a czarne białe".
Problem nie tkwi jednak w modelu tej partii, ale w narodzie. Znacząca jego część (ponad 30%) utożsamia się z autorytaryzmem, fundamentalizmem i marnym poziomem intelektualnym PiS. Nie brzydzi ich korupcja, fuszerka i kabaretowość rządzących. Bo to "swoje chłopy takie jak my".
Jak nie będzie Kaczyńskiego, Kukiza, Suskiego, Witek... to znajdą sobie innych PiSopodobnych i będą dążyli do ich zwycięstwa.
W tym sensie PiS będzie wieczny jak Lenin, bo i wymiana pokoleniowa niewiele da.
PiSowski wirus przechodzi z ojca na syna (głównie po linii patriarchalnej). Mimo zadowolenia, że potwór się sypie obawiam się, że wielu Polaków nie może żyć bez potworów...”.

Dziękuję za uwagę.
Jacek Nikodem vel Jacek Awarski

(komentarze wyłączone)