Pamiętacie tę scenę?

Pamiętacie tę scenę?

KACZE BUDOWANIE OSIEDLA NA ŚRODKU JEZIORA…
1/3

Pamiętacie film "Poszukiwany, poszukiwana"?
Pamiętacie scenę, w której taki "wieczny dyrektor" (grany przez J. Dobrowolskiego) chciał zbudować osiedle mieszkaniowe na środku jeziora, a potem postanowił przenieść jezioro gdzieś indziej?
Na pewno pamiętacie. I dobrze.
Bo dziś będzie o niemal identycznym budowaniu osiedla na środku jeziora, tylko tym razem w rolę autora podobnego "nowatorskiego planowania przestrzennego" wcieli się niejaki Jarosław Kaczyński...

Nie pamiętam już dokładnie, jaki były efekty słynnego PIS-owskiego programu mieszkaniowego, który miał zrewolucjonizować naszą branżę budowlaną i zapewnić upragnione, tanie "cztery kąty" tysiącom Polaków, szczególnie młodych. Pewne jest jedno – efekty te były żenujące i kompromitujące dla rządu PIS. Zresztą programów takich, w ciągu ostatnich 6 lat, Kaczyński ogłosił kilka.
Zdecydowanie najgłośniejsze było "Mieszkanie Plus", które potem zastąpiono czymś innym, a potem to coś innego zastąpiono programem "Mieszkanie dla Rozwoju".
A teraz to już sam nie wiem, czy jest jakiś rządowy program budownictwa mieszkaniowego, czy może już wszystkie ich programy szlag trafił.
Te kolejne ambitne PIS-owskie plany miały kilka cech wspólnych… Zawsze wymieniana w nich była magiczna liczba „100 tysięcy mieszkań rocznie”, a jednak nigdy nie oddano do użytku więcej, niż 2 tysiące lokali. Czyli nawet w najlepszych latach Kaczyński spełniał swoje budowlane obietnice w zaledwie 2%, co wcale nie przeszkadza jemu samemu oraz politykom PIS do dziś głosić na każdym kroku hasła: "My dotrzymujemy obietnic!".

Inną cechą wspólną było to, że za winnych kolejnych kompromitujących budowlanych niepowodzeń Kaczyński nigdy nie uznał swoich partyjnych podwładnych, ministrów i ich urzędników. Oczywiście nigdy również nie przyznał, że te programy mieszkaniowe od początku były przejawem jego typowej gigantomanii, zupełnie nierealistyczne i mające służyć wyłącznie rządowej propagandzie sukcesu, a nie budowie jakichś zasranych tanich mieszkań dla pospólstwa. Tak, tak, właśnie pospólstwa!
Bo przecież członkowie PIS (czyli "rasa panów") sami nie planowali zamieszkać w takich klitkach dla ubogich.

Już po skompromitowaniu się kolejnych programów Kaczyński nie musiał zresztą obwiniać i rozliczać swoich PIS-owskich podwładnych, bowiem zawsze znajdował winnych gdzieś poza PIS-em.
A to samorządy, które nie chciały przekazywać za półdarmo gruntów pod budowę osiedli tanich mieszkań.
A to developerów, którzy nie chcieli tych osiedli budować za śmieszne pieniądze proponowane przez rząd.
A to producentów materiałów budowlanych, którzy mieli czelność podwyższać ceny cementu, pustaków, dachówek i stolarki okiennej.
W znajdowaniu winnych poza swoją partią Prezes zawsze był mistrzem i nie inaczej było tym razem...

Wszystko wskazuje na to, że identycznie będzie ze sztandarowym mieszkaniowym segmentem "PIS Burdelu" czyli zapowiedzią uruchomienia programu budowy tanich, niedużych domków jednorodzinnych, bez konieczności starania się o zezwolenie i zatrudniania kierownika budowy.

Chyba zresztą z tym "programem" to było tak, jak zwykle...
Prezes wali „z grubej rury” jakąś obietnicę (na ogół robi to na kongresach lub konwencjach PIS), nie do końca przemyślaną i często zupełnie nierealną, ale za to imponującą swoim rozmachem i zgodną z oczekiwaniami wyborców.
Słyszący tę obietnicę jego partyjni podwładni wybałuszają gały ze zdumienia, bo Prezes z nikim nie konsultował swojego pomysłu. Ale z aplauzem odnoszą się do nowej idei, bo jak nie będą klaskać na stojąco, cmokać i wiwatować, to będą mieli u Prezesa przechlapane.
A dopiero potem PIS-dzielcy rzucają ten pomysł swoim "ministerialnym ekspertom" na deski projektowe i każą im na siłę stworzyć dla niego jakieś ramy prawne i przepisy.
Prezes kazali, więc coś z tym trzeba zrobić... Bo jak się nie zrobi, to Prezes się rozgniewają.

cd pod nastepną fotką

(fotka z netu)

(komentarze wyłączone)