Z dalekiego wschodu piaskami pustyni,
jadą trzej królowie bardzo już znużeni.
Od miasta do miasta w słonecznej spiekocie,
rozpytują wszędzie o królewskie Dziecię.
Nikt jednak im wskazać nie potrafi drogi:
w pałacach Go nie ma, bo to król ubogi.
Zawierzyli przeto gwieździe nad Betlejem,
ona im stajenkę wskazała promieniem.