Bóg nie zostawia cię samego

Bóg nie zostawia cię samego

Różaniec nr 12/749 2014 - E-WYDANIE
Bóg nie zostawia cię samego

Bóg do zrealizowania swoich planów posługuje się także ludźmi, którzy znienacka i zawsze w porę – niczym aniołowie – pojawiają się na naszych nieraz samotnych ścieżkach życia…

BOGDAN NOWAK

Samotny emerytowany kapitan żeglugi dalekomorskiej otrzymał skierowanie od kardiologa na zabieg wszczepienia stymulatora serca. W szpitalu zjawił się w piątek, ale ze względu na słaby stan jego zdrowia termin operacji przesunięto na poniedziałek. Dla zabicia czasu kapitan niecierpliwie spacerował wąskimi korytarzami kliniki. W sobotnie popołudnie odczuł wyjątkową pustkę. W szpitalu oprócz dyżurnego personelu medycznego nie było prawie nikogo. Kapitan nie bał się operacji czy cierpień z nią związanych, lękał się ewentualnych skutków zabiegu w postaci ograniczenia sprawności rąk. Martwił się także, czy ze wszczepionym stymulatorem serca poradzi sobie z trudnościami codziennego życia. Jego, marynarza, który całe dojrzałe życie spędził, dowodząc statkami handlowymi na morzach świata, dręczyły te wątpliwości. Choć był także człowiekiem modlitwy – co pierwszy piątek miesiąca spieszył do kościoła, by oczyścić się z grzechów i karmić się Ciałem Chrystusa – to jednak czuł wewnętrzną rozpacz, gdy zastanawiał się, co z nim będzie po operacji.
Zatrzymał się przed biblioteczką z książkami, stojącą we wnęce korytarza. Gdy już miał odchodzić, zauważył siedzącego przy stoliku mężczyznę w średnim wieku, który trzymał w ręku otwartą książkę. Nieznajomy zapytał kapitana: „Znalazł pan coś ciekawego?”. Od tych życzliwych słów zaczęła się ich rozmowa. Kapitan opowiedział mu o swoich obawach. Wtedy nieznajomy wstał z krzesła i ze szczerym uśmiechem oświadczył: „Drogi panie, ja mam wszczepiony stymulator serca. Nie mam żadnych trudności w podnoszeniu rąk ani w noszeniu ciężarów, a w dwa tygodnie po operacji grałem już w piłkę”. Na dowód, że mówił prawdę, wysoko podniósł ręce. To świadectwo uspokoiło dawnego oficera morskiego, kamień spadł mu z serca, gdy zobaczył, z jaką lekkością porusza się mężczyzna. Kapitan spostrzegł w wyciągniętej dłoni nieznajomego drewniany różaniec. Mężczyzna, patrząc na jaśniejącą twarz wilka morskiego, dodał optymistycznym głosem: „Będę się za pana modlił, proszę podać mi tylko swoje imię”. Kapitan wyjawił swoje imię i pełen radości wrócił na salę chorych.
***
Św. Jan XXIII miał wielkie nabożeństwo do swego Anioła Stróża. Kiedyś napisał w liście do bratanicy: „Kiedy mam złożyć wizytę jakiejś ważnej osobistości, by z nią omówić sprawy Stolicy Apostolskiej, wówczas proszę mego Anioła Stróża, by porozmawiał z aniołem tej osobistości, by ją dobrze usposobił do tej rozmowy”. Święty Papież wyznał także, że to Anioł Stróż podczas modlitwy dał mu natchnienie do zwołania Soboru Watykańskiego II. W modlitwie Ojcze nasz pokornie zgadzamy się z planem Boga wobec nas, mówiąc: „Bądź wola Twoja”. To zaufanie Bożemu miłosierdziu sprawia, że nawet największe problemy szybko mogą zostać rozwiązane, ponieważ mamy świadomość, że w naszym trudzie nie jesteśmy sami. Okazujmy wdzięczność Bogu Wszechmogącemu za to, że nas wspomaga w niełatwych momentach życia, w zawiłych sytuacjach codziennego pielgrzymowania. On nie zostawia nas samych, bo kocha nas nawet wtedy, gdy my o Nim zapominamy.