RÓŻAŃCEM ŁOWIĘ LUDZI

RÓŻAŃCEM ŁOWIĘ LUDZI

https://www.youtube.com/watch?v=k2DZu4Hbrvk
Rozmowa z Leszkiem Podoleckim, założycielem Instytutu św. Brata Alberta w Świnoujściu

Siedzi przede mną dorodny, brodaty mężczyzna w średnim wieku. Wygląda na wilka morskiego. Jak zakochany o ukochanej, tak on opowiada mi z zapałem o… Różańcu. Bo Różaniec jest formą pracy, jaką się posługuje, służąc bezdomnym, więźniom, alkoholikom, narkomanom i ich rodzinom. Twierdzi, że nie ma daru pisania: Św. brat Albert też nie pisał swoich rozważań różańcowych. Mam o to do niego wielki żal – mówi. – Jeśli kiedyś, dzięki łasce Bożej, spotkam go w niebie, to mu wygarnę: Dlaczego nie zostawiłeś żadnych rozważań?!

– Jak to się stało, że zajął się Pan osobami, na których większość ludzi kładzie krzyżyk?
– Było to na początku lat osiemdziesiątych. Po moim nawróceniu i powrocie na łono Kościoła bardzo często jeździłem na Jasną Górę. Rozmawiałem z Matką Bożą o wszystkim: o problemach z żoną, z córką, o pracy itd. Kiedy po raz kolejny tam pojechałem, nagle przyszła mi myśl, żeby ofiarować się za bezdomnych, chorych i cierpiących. Długo ją odrzucałem, ale w końcu padłem na kolana w kaplicy Cudownego Obrazu i powiedziałem: Matko Boża, uczyń mnie swoim narzędziem dla chorych, głodnych, cierpiących, bezdomnych. I zaraz potem pomyślałem: Durniu jeden, gdzie ty teraz będziesz szukał bezdomnych, jak to sobie wyobrażasz? Byłem załamany tym, co zrobiłem. Tego samego dnia spotkałem człowieka, który mnie zabrał do kalkutanek w Szczecinie. Od momentu ślubowania do chwili, gdy zobaczyłem bezdomnych, minęło może 30 – 40 godzin!

– Szybko działa Pan Bóg!
– A zaczęło się dziać w jeszcze większym tempie od chwili, kiedy w 1987 r., też na Jasnej Górze, składałem Maryi święty ślub miłości. Ustaliłem, że dołączę do niego specjalne dziękczynienie za dobro, które się działo w moim życiu. Postanowiłem całkowicie zrezygnować z alkoholu i papierosów oraz odmawiać codziennie cały Różaniec. Bałem się, że nie wytrzymam, zwłaszcza jeśli chodzi o papierosy i Różaniec. Nie miałem wówczas świadomości, że dobrze złożony ślub zabiera wszystkie problemy… Nie powiem, żeby obeszło się bez walki duchowej, zanim zdecydowałem się na to zobowiązanie.

– Opłaciło się?
– Dzisiaj widzę, że właśnie dzięki codziennej modlitwie różańcowej zaszło w moim życiu wiele zmian. To, co robię, jest owocem tej prostej modlitwy. Różaniec przygotowywał mnie do czegoś, czego nawet bym nie wyśnił! Nie wiedziałem wówczas, że w 1990 r. będę powoływał do życia Instytut św. Brata Alberta w Świnoujściu i że zrezygnuję z ekskluzywnej pracy, którą bardzo kochałem (pływałem na promach), by całkowicie oddać się bezdomnym, więźniom i całej sferze ubóstwa, całej tej ludzkiej biedzie…

– Jakie inicjatywy prowadzicie w ramach Instytutu św. Brata Alberta?
– Mamy parę domów dla bezdomnych, które nazywamy ośrodkami pomocy i terapii dla bezdomnych. Dajemy nie tylko przysłowiową michę i dach nad głową, ale również pracujemy z człowiekiem. Trzeba mu pomóc zmienić dwie rzeczy: jego wnętrze, czyli doprowadzić do przemiany moralno-duchowej, do zmiany systemu wartości i norm moralnych poprzez nawrócenie, a po drugie trzeba nauczyć go pracy. Wychodzimy z założenia, że modlitwa i praca wpisane są w naturę człowieka. Jeżeli któregoś z tych elementów nie ma, to życie się nie układa. Nawet jeśli osiągamy sukcesy w dziedzinie zawodowej, a nie nawracamy się, to w życiu prywatnym coś pęka: małżeństwo się rozpada, dziecko się narkotyzuje… To efekt braku drugiego elementu – modlitwy, która prowadzi do głębokiej zmiany wewnętrznej.
W Instytucie św. Brata Alberta powstała też Sodalicja św. Dobrego Łotra. W jej ramach działa Bractwo Modlitwy i Trzeźwości ARKA (w zakładzie karnym w Goleniowie i Nowogardzie). Wydajemy także dwumiesięcznik „Dobry Łotr”, skierowany do więźniów i ich rodzin. Mamy własną drukarnię, którą obsługują byli więźniowie. Obecnie przygotowujemy program szkoleniowy platformy internetowej w zakładach karnych, którego baza byłaby w instytucie. W każdym ośrodku jest jakaś działalność.

– Jaką rolę w tych działaniach odgrywa Różaniec?
– Zacznę od siebie: zanim powstał instytut, odmawiałem już codziennie cały Różaniec. To on pomógł mi w rozwoju duchowym, zmienił mnie, moje życie rodzinne, zawodowe. Teraz rozważania różańcowe pomagają mi rozwiązywać problemy, na które natykam się w pracy z ludźmi w instytucie. Wiem, że alkoholizm i narkomania to zniewolenia i tylko Bóg może z nich wyzwolić. A modlitwa przygotowuje uzdrowienie, to jakby dawanie szansy Panu Bogu. Największą barierą do pokonania w zakładzie karnym jest spowiedź. Co ciekawe jednym z charyzmatów instytutu jest właśnie sakrament pojednania. Ludzie w naszych ośrodkach dla bezdomnych, a także w zakładzie karnym bardzo szybko jednają się z Panem Bogiem. To owoc modlitwy różańcowej, czyli rozważań i medytacji, które pomagają przygotować się do spowiedzi. Franciszkanie, którzy do nas przyjeżdżają co miesiąc, są zdziwieni, jak to robimy, że ktoś kto jest przez 10 lat na „gigantce”, czyli jest bezdomny, zaliczył 20 schronisk dla bezdomnych, u nas po miesiącu, dwóch prosi o spowiedź. I to często po 30 – 40 latach unikania tego sakramentu! Dzisiaj w dwóch zakładach karnych istnieje 8 róż różańcowych. To niesamowite: 160 skazanych codziennie odmawia Różaniec! To są owoce modlitwy różańcowej.

– Czy po opuszczeniu więzienia ludzie ci nadal modlą się na Różańcu?
– Jest taka możliwość, bo pierwsza wspólnota, która powstała – Różańcowa Wspólnota Dobrego Łotra – skupia osadzonych, byłych osadzonych i członków ich rodzin, a także ofiary przestępstw… Do tej wspólnoty należy zarówno ofiara, która ma problem z przebaczeniem, jak i przestępca, który nosi w sobie skazę krzywdy wyrządzonej drugiemu człowiekowi.

– Brzmi to jak realizacja wizji czasów mesjańskich u Izajasza: krowa i niedźwiedzica razem będą leżeć, a dziecko włoży swą rękę do kryjówki żmii, zła czynić nie będą (por. Iz 11, 7-9)…
– To prawda. Do wspólnoty może należeć każdy, kto pragnie modlić się w intencjach wspólnoty, kto chce odpowiedzieć na wezwanie Jezusowe: Byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie. Intencją wspólnoty jest modlitwa o przemianę moralno-duchową osadzonych członków i, co bardzo ważne, ich rodzin, bo całą rodzinę trzeba zmieniać. Modlimy się także za ofiary przestępstw.
Następna wspólnota różańcowa, powstała dla alkoholików i narkomanów, to Dom na Skale. Jest ona o tyle ważna, że nie ma trzeźwienia bez nawrócenia. Od 10 lat pomagam alkoholikom i narkomanom i mówię: Dajcie mi dowód, że ktoś się modlił i wypił. Ci, którzy wypili, przyznawali: Najpierw przestałem się modlić, a potem zacząłem pić. Nikt nie powiedział: Modliłem się i wypiłem. Sam Jezus dał nam gwarancję: Módlcie się, a nie ulegniecie pokusie (por. Mt 26, 41). Modlitwa różańcowa jest tak potężna, że człowiek, który się modli, nie wypije, jeżeli w tej intencji codziennie będzie się modlił.

– Jaki jest zasięg Waszego działania?
– Jeżeli chodzi o bezdomnych i najuboższych, którzy korzystają u nas z posiłków, to dziennie jest to w granicach 300 – 400 osób. Dajemy im mieszkanie, wyżywienie i pracę. Mamy w tej chwili pięć domów: Gryfice (woj. zachodniopomorskie), trzy domy w Świnoujściu i jeden na południu Polski w Żukowicach k. Głogowa. Działalnością modlitewną wspólnoty Dobry Łotr obejmujemy wszystkie zakłady karne w całej Polsce, jest to właściwie wspólnota ogólnopolska. Miesięcznik „Dobry Łotr” wysyłany jest nieodpłatnie do aresztów i zakładów karnych w całym kraju. Są tam informacje o wspólnocie i nie ma dnia, byśmy nie otrzymali listu o chęci przyłączenia się do nas.

– Skąd bierzecie na to środki finansowe?
– Tego się nie da wytłumaczyć, to jest cud. Moi znajomi biznesmeni, patrząc na rozliczenia, mówią: Lechu, to nie ma prawa się kręcić! Są różne dotacje, owszem, ale potrzeby, jakie mamy, znacznie przewyższają to dofinansowanie. Po ludzku nie da się tego wyjaśnić. U nas jest nieustanny cud rozmnażania… To także jest owocem modlitwy różańcowej. I zapewniam, że każdy może tego doświadczyć…

– Dziękuję serdecznie za rozmowę i życzę dalszych cudów!

rozmawiała Mira Jankowska

dodane na fotoforum: