[34371029]

Sprawa ze świadkiem się spieprzyła. Zerwałam znajomość, tzn muszę go o tym poinformować. Niby się pogodziliśmy i zaczęliśmy normalnie gadać, ale gdy tylko napisałam o tym że "cykam ślub Jadzi i się boję"...awantura
Bez sensu kompletnie się wkurzył, zaczął mnie nawet obrażać i wszystko wypominać. "Bo ja nienawidzę MW, cały czas musisz o tym wspominać!!!"
A to były tylko te kilka słów. Napisałam tylko tyle bo chciałam pogadać, bo chciałam opowiedzieć co będę robić w weekend. Potem napisał zdanie, które już zadecydowało o tym, że muszę zmienić świadka.
"Przez 2 tygodnie miałem spokój" (czas, kiedy nie pisaliśmy).
Jeśli świadek na moim ślubie w ten sposób pisze to nie mam pytań.
W weekend miałam maraton ślubny i po pierwszym dniu pracy czyli w piątek wieczorem zadzwoniłam do Klaudii i poprosiłam ją o bycie świadkową. Wiem, że ona mnie nie zawiedzie. I będę mieć też fajny panieński :)

No właśnie co do tego maratonu...
Nigdy więcej wesel pod rząd.
Słabiutkie były te śluby. Pierwszy nudny, ze średnim jedzeniem, mało uśmiechniętą panną młodą a drugi upokarzający i przykry ze względu na obecność ok. 50 osób z MW, 3 osoby na ok. 40 osób mi znanych powiedziało mi "cześć", musiałam ich wszystkich fotografować i oglądać te głupie szczerbce i udawać że mi się to podoba. Byłam głodna, jedzenie było tragicznie (tj. żadnego wyboru), DJ-e byli sympatyczni no ale nie porywali ludzi do tańca, a sami goście wychodzili cały czas na zewnątrz bo nie było na sali klimy, para młoda może do tej 1 godziny zatańczyła ze 3x i mam może kilka ich zdjęć razem na parkiecie, jedyne co to były fajne oczepiny. Pomijając jakość tych wesel to byłam cały czas zmęczona. W piątek od 12 do 22, 3-4h snu u babci, pobudka o 5.30, wyjazd do Gorzowa wlkp 7.15, taxi do Hostelu i drzemka 1h. Miałam fotografować przygotowania, ale Panna Młoda jednak zrezygnowała, więc przeczytałam książkę, zbierałam się kolejne 2h i wynudzałam. Wezwałam taxi i zaczęłam pracę od 16.00 i o 1 w nocy skończyłam. Głupia sprawa z końcem mojej pracy bo para młoda się wielce zdziwiła że już kończę a mieli mi załatwić dojazd do hostelu "ale Adam jeszcze nie wraca, musisz ogarnąć coś na własną rękę". Na szczęście ludzie z ZG wracali do domów większym autem i mieli jedno miejsce i mnie podwieźli, a Adam z Magdą już w hostelu byli. No cóż. Poszłam spać może ok. 2.00-2.30 a wstałam po 8. Potem po 12 na św. ducha odebrał mnie Łukasz który przyjechał na 1.5 dnia. Poszliśmy na zakupy do Kaskady, po lapka do babci i na pizze, 1.5 h u mnie w domu i pojechał. Kolejna drzemka na 2h. Oglądanie 3 ostatnich odcinków z GOT, godzinka czy półtorej na PS i dobranoc.

A dzisiaj. 10.53 do Szczecina. Na 12.00 henna na brwi i regulacja, 12.30 paznokcie, kolor limonkowy, odwiedziny w lumpie (wszystko przebrane i kupiony a'la gorset na sesje), Kaskada - buty w NY za 25 zł, praliny na rocznicę ślubu rodziców w Karmello. A play były takie: bielizna ślubna, szlafroczek, buty na przebranie i pidżama. Niestety nic konkretnego nie było -,-

No i wróciłam i w sumie nic się nie dzieje. Przykro mi z sytuacji z KG, ale w sumie czuję ulgę bo mam świetną świadkową i nie muszę się niczym martwić.