Wędrowałyśmy bez przerwy 11 godzin, wkraczając do domu o 4.30. Pobity rekord. Trasa normalnie wymaga góra 4 godziny.
Było pięknie przy księżycu, świerkach w czapach, poduchach, nienaruszonych przestrzeniach śnieżnych połyskujących, również kolorowokryształkami. Oczywiście o zdjęciach mowy nie ma bez odpowiedniego ekwipunku.Nawet zwyklą fotkę z lampą trudno zrobić przy temp.-13 st wyłuskując dłonie z 2 par rękawic i przy zacinającym się od zimna smartfonie. Tu właśnie dowód- kula śnieżna na świerczku była wyjątkowo świecąca , przepiękna a wyszło byle co.
Ciężko było, ale warto. Absolutna cisza,jasno prawie jak w dzień, niesamowite sylwetki uwięzionych w śniegu świerków, ich cienie, no po prostu bajka.Księżyc, jak to on , ma swoje drogi, wkrótce zaszedł nas od tyłu i własny cień skutecznie zasłaniał ślady, po których stąpałyśmy. A takie nietrafianie było dla organizmu bardzo niewskazane.
halka 2019-01-25
Wrażeń pięknych mnóstwo ale warunki trudne...dobrze,że ta podróż zakończyła się dla Was szczęśliwe.Kula wyszła bardzo ładnie...i nawet świeci.
wydra73 2019-01-25
re. Wojci Na jaki temat się stukasz? Zdążyłyśmy na ostatnią noc księżycową, potem się zachmurzyło. Wszystko było pod kontrolą czyli bezpiecznie, a że trudno..no, trudno.