Imeen

Alicante, 17 listopada 2011 r.

Jest drugą z trzech marokańskich dziewcząt, które napotkałem tuż przy plaży w Alicante. To, że każda z nich pozwoliła mi sportretować się z osobna, przypisać chyba tylko mogę swojemu niebywałemu szczęściu. Sądzę jednocześnie, iż to, że były w trójkę, dodawało im odwagi zmierzenia się z nieznanym sobie fotografem. Dziewczęta wyzwolone? Jestem przekonany, że ich mamy, a już na pewno babcie, nie byłyby tak odważne...

Proszę zauważyć, każda z dziewcząt ma podobną kolorystykę włosów. Z przodu są czarne, a potem przechodzą w odcienie brązów czy miedzi. Wcześniej zwracał na to uwagę piwolub(ny) Marek. Na indywidualnych portretach dziewcząt widać już to całkiem wyraźnie. Na pewno dodaje to smaczku ich egzotycznej urodzie. ;o) Mnie zachwyciła jednak niemal nieskazitelna czystość skóry ich twarzy. Żadnych skórnych wykwitów, zmian, przebarwień... No, na pewno miały umalowane oczy! Czuję, że znowu krisno zawyrokuje, że to była ustawiana sesja z wizażystką... Krzychu, nic z tych rzeczy! Wierz mi, po Alicante modelki całymi pęczkami przechadzają się plażą w swym naturalnym image'u! ;o)))

I jeszcze jedno. Wydaje mi się, że gorących oczu spojrzenie Imeen, jej zalotny, ale skromny, pełen dziewczęcego ciepła uśmiech, potrafi zniewolić każdego chłopaka. Czy Marokanki ssąc mleko matki mają to we krwi, czy to raczej rzecz wystudiowana i nabyta? Kto na tak postawione pytanie potrafi mi odpowiedzieć? Nie będę ukrywać, do dzisiaj jestem pod wrażeniem urody tych marokańskich ślicznot... ;o)))

https://www.youtube.com/watch?v=spHPk-GdwtQ