Puszcza Białowieska

Puszcza Białowieska

Opowieści Jana Potoki

Jan Potoka (1900-1965) był starszym strażnikiem-hodowcą żubrów, znanym gawędziarzem białowieskim, przewodnikiem turystycznym oraz znawcą sygnałów myśliwskich. Na krótko przed swoją śmiercią udzielił Józefowi Rybińskiemu wywiadu, który ukazał się w „Przekroju” (Nr 1090/1966 r.). /fragmenty/

O carze Mikołaju II i księciu Nikołaju Nikołajewiczowi:

„Kiedy miał przybyć car Mikołaj II, policja rozpędziła tłumy ciekawskich, przybyłych z okolicznych wsi. Pociąg zatrzymał się, car wysiadł, rozejrzał się. Wokół jak okiem sięgnąć mrowie policji, strażników leśnych i wojska. Same mundury.
- A gdzie-że naród? – zapytał car.
Wiec kiedy przyjechał już po raz drugi, ci sami gorliwcy spędzili ludność z całej okolicy. Ale mimo to policja nikogo nie dopuszczała przed majestat carski. Czasem któremuś chłopu udało się podać „proszenije” – czyli podanie, prośbę. Robił to w ten sposób, że szybko przeciskał się przez kordon policji, padał na kolana i trzymając na głowie ów list, czołgał się na klęczkach przed oblicze monarchy.
Caryca w tym czasie rozdawała kobietom chustki na głowę i materiały na „koftoczki” (bluzki). Frejliny, czyli damy dworu, unosząc wysoko długie, bufiaste suknie, biegły na pole, gdzie dzieci paliły ogniska. Wybierały pieczone ziemniaki, jadły ze smakiem, dzieciakom dawały czekoladowe cukierki i piszczały z radości.
Natomiast lękiem napawał każdego leśnika jakikolwiek kontakt z wielkim księciem Nikołajem Nikołajewiczem. Był wysoki, o smagłej, pociągłej twarzy z kozią bródką, pyszałkowaty, zawsze udawał wielkiego znawcę polowania. Każdemu jegrowi, który jechał z nim na zwierza, płacił 5 rubli złotem, ale każdy jak mógł wymigiwał się od jego towarzystwa i nim dojechali na stanowisko, wszyscy jegrzy byli już „chorzy na żołądek” i uciekali. Bali się ogromnie, bo był niepoczytalny, kiedy nie udawało mu się polowanie, a nie udawało się nigdy. Na jego rozkaz zwalniano leśników z pracy, albo przenoszono w inne, odległe, albo niedogodne miejsca.
Kiedy razu pewnego wielki książę Nikołaj Nikołajewicz płynął łódką ze starym Kozakiem Makarem po stawie, nagle krzyknął: Prygaj w wodu! (skacz do wody!). Dziewięćdziesięcioletni staruszek skoczył do lodowatej jesienią wody, wyczłapał na drugi brzeg stawu, książę rechotał ze swego dowcipu, ale został ukarany przez cara domowym aresztem”.

O uczestnikach polowań w okresie międzywojennym:

„Czy strzelali dobrze? Wojskowi, jak na przykład generał Sosnkowski, generał Trojanowski, generał Fabrycy, płk Głogowski, strzelali bardzo dobrze. Nasze Polki też miały niezłe oko. Pudłował tylko Rydz Śmigły, pamiętam go dobrze, bo z lewej strony brakowało mu zęba... Goering strzelał bardzo dobrze. Natomiast wiecznie niezadowolony był taki Moltke, Himmler, wredni oni byli i nikt nie chciał z nimi polować... Jak strzelali? To była taka komedia, że tylko boki zrywać. Ot, na przykład, na stanowisku gdzie stał Antonescu, wyszły trzy wilki. Wielki mąż stanu rzucił dubeltówkę i uciekł do sąsiada.

Nie pamiętam już dobrze, czy było to z płk. Głogowskim, czy też z generałem Fabrycym. Na tokowisku Kosy Most głuszec odleciał po pierwszym strzale. Przeszliśmy przez bagno, znowu podeszliśmy do ptaka i strzelano do niego 5 razy, a głuszec nie słyszał. I do dziś nie wiem, dlaczego z takiej odległości myśliwy go nie zabił. Potem sprawdzaliśmy broń, była dobra. Chyba mu ktoś na złość wyjął śrut z naboi...
Starzyński, późniejszy obrońca Warszawy, nie bardzo entuzjazmował się polowaniem. Nie wiem, o czym zawsze myślał ten człowiek, bo jak jechaliśmy z nim w 1938 i 1939 roku na polowanie, to nie odzywał się wcale, tylko od czasu do czasu ciężko wzdychał mówiąc – O Boże, mój Boże... Nigdy nie pytałem co mu jest...

Opowiem jeszcze o rysiu Horthyego. W Białowieży była jakaś wielka konferencja ministrów spraw zagranicznych, ambasad, był tam i regent Węgier Horthy, który strzelił do rysia, ale go nie zabił. Kierownik łowiectwa inspektor Doubrawski polecił obowiązkowo odszukać rysia Horthyego. – Panie inspektorze. jakim numerem śrutu strzelał pan Horthy? – Numerem trzecim – odpowiedział.
Wziąłem ze sobą Janiuka, który jeszcze za czasów carskich polował i szukamy śladu. Zaczął padać śnieg i ślad urywa się. Noc. Wróciliśmy do domu. Nad ranem zabrałem swego psa Wiernusia i idziemy do puszczy. Nagle Wiernuś złapał ślad rysia, a z drugiej strony Janiuk też osacza go swymi psami.
To dziwny traf, żeby tak od razu rysia z kilku stron usidlić. Tej scenki to już nigdy nie zobaczę i nigdy nie zapomnę. Podchodzę i widzę – ryś – olbrzymi kot – siedzi skulony w takiej postawie, jakby chciał rzucić się na wszystkie psy od razu. Taaki duży kot...
Psy, które brały nawet dzików, odskakują, czują respekt przed jego sprytem i zwinnością. Wreszcie podchodzę bliżej, wykorzystałem moment, kiedy z tyłu rysia nie było psów – wygarnąłem loftkami. Padł na miejscu. Potem postawiliśmy go pod drzewem i strzeliliśmy do nieżyjącego już zwierza trzecim numerem śrutu... aby Horthy wiedział, że i jego śrut tam jest...
Do Białowieży było kilkanaście kilometrów. Kiedy już tam dobrnęliśmy, Horthy stał na rampie przy pociągu i za nic w świecie nie chciał odjechać bez „swego” rysia.
Co to wówczas się działo! Chyba z 50 razy nas fotografowali. Nasze puszczańskie sanie z dugami, i nasze małe koniki z bryłami zamarzniętego potu. Nas ośnieżonych, oszronionych, zgrzanych, spoconych. Z rysiem i bez rysia. Z Horthym, który upolował „swego” rysia i nas myśliwych, którzy „odnaleźli rysia Horthyego”. Były zdjęcia „rodzinne”, grupowe i pojedyncze. A kiedy już wyczerpały się pomysły fotoreporterów, jakiś pan w meloniku podszedł do mnie, zapytał o nazwisko i adres. Po 3 miesiącach otrzymałem z Budapesztu dyplom i... węgierski Krzyż Zasługi”.

https://www.garnek.pl/vinga

bonga

bonga 2011-09-13

i wszystko to zniosła ta piękna puszcza:))

mopsik

mopsik 2011-09-13

Ciekawe.

cortina

cortina 2011-09-13

Trochę historii... z przyjemnoscią przeczytałam :) dzieki!

henry

henry 2011-09-13

czytając ta opowieśc, przypomnialam sobie zdjecie jakie ogladałam w Białwiezy w Muzeum... własnie z polowań między innymi.. z carem rownież....Puszcza jest piękna !
Pozdrawiam:)

fanabe

fanabe 2011-09-13

wcale nie mroczna, radosna taka ...
głęboki ukłon w stronę gawędziarza - dziś takich już nie ma ...

mirek1

mirek1 2011-09-14

W ładnej tonacji.

gosha47

gosha47 2011-09-14

pięknie i ciekawie... jak zawsze u Ciebie Czarodzieju :) pozdrawiam :)*

mpmp13

mpmp13 2011-09-14

Przeczytałam z ciekawością....Dzięki.....szkoda nigdy jeszcze tam nie byłam....

razdwa3

razdwa3 2011-09-14

Przepiękna opowieść... A fota? Wspaniała! :)

harpers

harpers 2011-09-14

w interesującej barwie....

rybaka

rybaka 2011-09-14

Urokliwie ja ukazales i opisales ciekawie
o historycznych polowaniach
pozdrawiam Ciebie:)

maaag

maaag 2011-09-17

ładne:)

wasia7

wasia7 2011-09-18

...czytajac opowiastki czulam sie jak na polowaniu...

fortunka

fortunka 2011-09-26

Ciekawe;)))))

energy1

energy1 2011-11-18

...opowieści Pana Potoki mogłabym słuchać (tu czytać) bez końca...dzięki Ci za tę...swoją drogą to Ci najbardziej okrutni wobec ludzi byli (i pewnie są i dziś) największymi tchórzami...

dodaj komentarz

kolejne >