Na tych polach Szon został po raz pierwszy, od czasu zabrania ze schroniska, spuszczony ze smyczy. Nie zapomnę co się z nim wtedy działo. Psinka zachłysnęła się wolnością. Najpierw biegał w różne strony jak szalony, a później się puścił przed siebie. Przeżyłam wtedy chwilę grozy - czy przyjdzie na wołanie?....
Przyszedł bez zająknięcia. Dostał psi łakoć i mógł nadal biegać bez smyczy.
Obecnie, na spacerach, najwięcej kłopotu mi sprawia ciągłym wyszukiwaniem pożywienia. Z różnym skutkiem pracujemy nad tym, zeby wypuszczał z paszczy swoje trofea (bo nie zawsze zdążę zareagować zanim coś złapie do pyska).