****

****

...
Hipokryzja jest śmieszna, to prawda. Ale jest też bardzo, bardzo groźna - zwłaszcza jeśli wypływa ze szczytów władzy. I tu brukselska orgietka łączy się z Kaczyńskim i sytuacją w Polsce.

Bo przecież my z podobnymi akcjami mamy do czynienia od dawna. To jest Jacek Kurski, który 24 lata i troje dzieci po jednym ślubie nie tylko dostaje kościelny rozwód, ale jeszcze nową pannę (też rozwódkę) bierze za żonę w Łagiewnikach z błogosławieństwem arcybiskupa w bonusie. To jest Beata Szydło, która pręży pierś na okładkach prawicowych propagandówek, kiedy jej syn zostaje księdzem i domaga się „poszanowania prywatności”, kiedy po dwóch latach księdzem być przestaje, bo niestety taka sytuacja. To jest Morawiecki, którego ojciec jak poszedł w konspirację, to wyszedł z równoległą rodziną, ale nikt nie powie, że coś jest nie halo, bo przecież do kościoła chodził, na pielgrzymki papieża jeździł i to podobno z dużym transparentem. To jest Kaczyński, który poucza nas jak ma wyglądać tradycyjna rodzina, chociaż zgodnie prawilnymi standardami jego własna rodzina jest pod wieloma względami patologiczna. To są te wszystkie Cejrowskie, Ziemkiewicze i Lisickie po rozwodach, którzy wszędzie widzą gwałt na tradycyjnych wartościach, tylko jakoś w sobie „gwałcicieli” nie dostrzegają. To są wreszcie hierarchowie kościelni, którzy chcą nauczać pokory, skromności i pokuty za grzechy, a jak dociekliwy dziennikarz ujawni kolejnego ukrywanego pedofila, to się chowają za spódnicą władzy.

Nauczyliśmy się przymykać oczy na tę hipokryzję i to z bardzo prostych powodów. Z wygodnictwa i ze strachu. Bo łatwiej jest udawać, że wszyscy żyjemy po bożemu. Że polska kobieta jest szczęśliwa i niebita, mężczyzna trzeźwy i rycerski, a za całe zło świata odpowiada LGBT, imigranci, Unia i Netflix.

(komentarze wyłączone)