[37671158]

Niedzielne popołudnie to idealny czas na spokojny spacer, taki bez biegania za ptakami i szaleństwem obserwacji przyrody. Lecz i taki spokojny spacer może przynieść nieoczekiwany zwrot wypadków.
Było cichutko i spokojnie, wiatr szumiał w gałęziach sosen a w polu widzenia nie było widać nikogo. Cisza i spokój.
Nagle na głową Bonifacego powietrze rozciął bardzo donośny i wyraźny głos.
"Żurawie!" Krzykną w myślach Bonifacy i spojrzał w górę.
A tam na niebie dokładnie nad jego głową leciały dw żurawie. Znieruchomiał, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Żurawie przeleciały i skryły się za drzewami więc Bonifacy puścił się biegiem za nimi na skraj lasku by jak najdłużej na nie patrzeć. Gdy był już na otwartej przestrzeni i żadne drzewo nie zasłaniało mu cudownego widoku, potkną się o wystający korzeń i runą na ziemię jak długi. Na szczęście teren był piaszczysty i miękki więc było słychać tylko przytłumione pacnięcie. Nieszczęsny spacerowicz jeszcze suną siłą rozpędu po piasku, a już zaczął próby powrotu do pionowej pozycji by jak najszybciej móc spojrzeć na żurawie. Gdy wstał ptaki już się oddalały obserwując kątem oka przebieg wypadków na ziemi. Spostrzegły radość na zapiaszczonej twarzy człowieka i z wielką mocą znów się odezwały pozdrawiając go. Machnęły skrzydłami na pożegnanie i poleciały dalej bo bardzo się śpieszyły by dołączyć do reszty towarzyszy podróży którzy gdzieś tam chen daleko lecieli inną trasą.
Bonifacy stał oczarowany, uśmiechnięty cały w piaskowej panierce jak jakiś kotlecik i wpatrywał się w odlatujące ptaki.

czrnula

czrnula 2024-02-06

Witam. Pozdrawiam serdecznie:-)

dodaj komentarz

kolejne >