[25252659]

Idę naszą aleją szczęścia, którą wyznaczyliśmy sobie pare miesięcy temu. W gruncie rzeczy w ogóle się nie zmieniła. Wciąż jest tam szaro, ponuro i wieje chłodem. Nie wiem czy to dlatego, że wciąż trwa zima, której końca nie widać, czy może odzwierciedla ona stan naszych serc po rozstaniu, które są nadszarpnięte, mroczne i bez życia. Nie wiem. Podążając nią zauważam jednak plusy tego miejsca. Nigdy nie chodziło nią tak wiele par, jak teraz. Przytulają się i wyznają sobie miłość, jakby jutro miał nastać koniec świata. Coś odzywa się w moim sercu. Czy to zazdrość? Boję się, że tak. Boję się, że mimo iż zapierałam się nogami i rękoma, że nie tęsknię za tym co było, to jednak zazdroszczę tym wszystkim ludziom, którzy mogą cieszyć się swoją obecnością i nie martwić się o nic. Ale jeśli ich związki rozpadną się tak jak nasz? Rozpadł się zaraz po tym, jak wyznaliśmy sobie szczerą miłość na tej alei. I w tym momencie odzywa się we mnie współczucie. Współczuję im wszystkim, że będą cierpieć.dałam sobie z Nim spokój, nie odzywam się, nie piszę. mimo to, nadal i tak myślę, bo nie potrafię tego opanować. płaczę, gdyż nie umiem się powstrzymać. martwię się, ponieważ jest to silniejsze ode mnie.