Na czubku masztu zrobionego z pnia smukłego drzewa początkowo siedzi sobie czterech kolorowo ubranych Indian, a piąty, pewnie wódź, zbierał pieniądze od turystów za mające się odbyć widowisko. Podbiega później do pala i zgrabnie wspina się na górę. Reprezentował Słońce. Poruszał całą machiną złożoną z koła i czterech linek, do których uczepieni byli za nogi pozostali uczestnicy misterium, wyobrażający cztery elementy: Ziemię, Powietrze, Ogień i Wodę. Rozpędził koło. Sam został na górze przygrywając na bębenku i flecie, gdy tymczasem Indianie wirowali na coraz dłuższych linkach, już, już prawie głowami dotykali ziemi... zeskoczyli na czas po 13 obrotach. Ich czterech, razy 13, daje bowiem magiczną liczbę 52. Rytualny taniec nazywa się Voladores de Papantla.
W takim jak tu miejscu, niedaleko piramid i parkingów, wykonywany jest oczywiście dla turystów i ich dolarów, ale oryginalny, rdzenny wariant wywodzi się z dawnych indiańskich tradycji plemienia Totonaken. Stosowne drzewo wybrane przez przywódcę szczepu zostaje ścięte i ustawione przed kościołem. Raz do roku, w dniu urodzin świętego Franciszka odbywa się owo misterium, przedziwny taniec na linach, wykonywany przez uosobienia sił natury. Jest to jeszcze jeden przykład na to, jak odwieczne, indiańskie tradycje zostały zaadaptowane do nowych potrzeb, jak przeniknęły do kultu obecnego boga. Nawet indiańska trzynastka została po nowemu zinterpretowana, mianowicie: Chrystus i 12 apostołów.
(wg reportażu Meksyk - Wszystkie kolory świątyń)
Meksyk 03.2009.