stare.

stare.

Słyszałam już na swój temat tyle teorii, że nie wiem czy jest jeszcze jakaś, która mnie może zdziwić. Obrazić chyba też.
Nie da się obrazić kogoś kogo się nie zna, a skoro ja nikomu o swoim życiu - a przynajmniej o tym co naprawdę ważne - nie opowiadam, to naprawdę obrazić może mnie co najwyżej Bóg (jeśli akurat tym się raczy zająć) i w takich okolicznościach na pewno zrobi to na tysiąc bardziej wyrafinowanych sposobów niż zwykły człowiek.
Więc c#!%$j wiotki, powiedziałabym.
Zranić? W sumie można, tylko też trzeba by się wysilić, trochę pomęczyć z rozgryzaniem "dlaczego", zrozumieć i dopiero potem działać. Mało komu chce się aż tyle czekać, więc najczęściej - niestety - rani się nieświadomie. I c#!%$j ponownie, bo po mnie zranienia nie widać.
Bo rani się mnie w środku a do środka wejścia nie ma.