Swego czasu dowiedziałam się, jakie podejmuje się działania, by ratować populację kulików wielkich.
Ich gniazda (na ziemi, pośród traw) penetrowane są przez różne drapieżniki: lisy, jenoty, wrony, sroki. Aby zapobiec utracie lęgu, jaja zabiera się do inkubatorów, a w ich miejsce podkłada drewniane. Wykluwające się pisklęta, w odpowiednim czasie wracają do gniazd, pod opiekę rodziców.
Inna metoda to introdukcja, czyli wypuszczanie wyhodowanych podrośniętych kulików. Te ptaki noszą specjalnie mocowane na piórach czipy, umożliwiające śledzenie ich losów. Spotkaliśmy takie osobniki w ubiegłym roku.
Nie wiem jeszcze, jakim sukcesem kończą się te działania, ale mam nadzieję, że znacząco poprawiają stan liczebny tych ciekawych ptaków.