Upały dają się we znaki ludziom i zwierzętom (tak było do piątku). Na łąkach pustki, a żar leje się już od rana. Trzeba zwlec się z łóżka o nieludzkiej porze, żeby mieć szansę na spotkanie i sfotografowanie czegokolwiek.
Któregoś dnia, gdy bohatersko zrezygnowałam z prób wyspania się (o świcie temperatura jest jeszcze znośna) i dotarłam nad Biebrzę tylko dzięki dobroczynnym właściwościom kawy, na jednej z polnych dróg spotkałam czwórkę młodych gronostajów.