Przeszywający listopadowy chłód
Zmaga się dziś z szarościami dnia
Nie sposób ogrzać przemarzniętych serc
Chryzantemy zakwitły by być tylko chwilą
Ktoś zapytał dlaczego to święto nie może być latem?
Lecz ta pora ma jednak swoje znaczenie
By poczuć przez moment tą lodową pustkę
Która towarzyszy tym którzy odeszli
Pierwszy listopad jest jak umieranie
Zimny i przenikliwy do bólu
Życie to przemijanie i ciągła wędrówka
I jak każda ma swój kres czy tego chcemy czy nie...
Jest jak płomień palących się świec
Gdy on się wypala daje znać że czas już odejść...