Październikowy epilog ...
Ogrody spowite w zapach mokrej ziemi,
pod nogami chrzęści oszroniony dywan;
mchy obsiadły ciszą przydrożne kamienie,
noc pęcznieje w dobie,
świty mgła okrywa.
Malarz wspomnień wzdycha czerwienią jarzębin,
białą korą brzozy wyznaczają drogi.
Pośród rzędów sosen, w horyzontu głębi
dęby wygaszają
krwawo-rudy ogień.
Liściaste impresje w ostatnim rozdaniu,
wiatr w brzezinach szepcze pozłacaną mantrę.
Chociaż rano zimnym songiem znów się zaniósł -
ciepło w twoich dłoniach
i kwiatach chryzantem.
Ewa Pilipczuk