Albania .zdj.wyk Aleks.(wnuk)

Albania .zdj.wyk Aleks.(wnuk)

To według informacji tekst z koranu..Napisane bardzo drobnymi literami.........Islamska przeszłość ujawnia się właśnie na ulicy. Nie zdradzają tego kobiety – więcej owiniętych chustami muzułmanek spotykam co dzień w warszawskim metrze niż na tirańskich deptakach. To mężczyźni dają świadectwo przeszłości. Ich grupki wystają na rogach ulic, przed kafejkami, przy wejściu do wąskich uliczek z tysiącem handlowych kramów. Czasem rozmawiają, najczęściej patrzą w milczeniu. Dłonie owija im tespih, muzułmański różaniec o 33 paciorkach pomagający przywołać 99 imion proroka. Paciorki przesuwają się błyskawicznie, mężczyźni spoglądają zdecydowanie, nie odwracają wzroku. Niektórzy kucają przy krawężnikach, gotowi do rozpoczęcia rozmowy. W podcieniach kafejki przy ulicy – przy każdej ulicy, nie ma sensu wymieniać ich nazw – starsi panowie grają w szachy i domino, otoczeni zaangażowanymi kibicami. Tu już nikt nie pamięta o różańcu, przesuwają się jedynie figury i kostki na stole.

W pochodzącym z końca XVIII wieku centralnym meczecie Tirany, sąsiadującym z nieco zapuszczonym gmachem opery, w której właśnie prezentowano „Traviatę”, zwiedzających przyjmuje młody człowiek w uniformie. Trudno ustrzec się wrażeniu, że każdy „funkcyjny” ma jakiś mundur – na albańskich ulicach i drogach pełno milicjantów, wojskowych, członków służb porządkowych, prywatnych straży, pracowników ochrony, przeróżnych ochroniarzy o pogardliwej aparycji. Nawet hotelowi ciecie wydają się nosić jednakie uniformy w dziwnie śliwkowym odcieniu… Woźny w meczecie jest uśmiechnięty i gościnny, przypomina o zdjęciu butów, ale nie jest służbistą – gdy znajomy fotograf łakomie spogląda na przeznaczony dla kobiet balkon, skąd chciałby robić zdjęcia, Albańczyk zaprasza go szerokim gestem.

Na dywanach siedzą starsi mężczyźni, studiują Koran, modlą się, rozmyślają z zamkniętymi oczyma. Może śnią o raju pełnym powabnych hurys, które akurat szykują się na wieczorne tańce w Bloku… W liczącej 3,6 mln mieszkańców Albanii niemal 65 procent to muzułmanie bektaszyci wywodzący się z tradycji sufickiej. Przed wiekami bektaszytów prześladowali inni mahometanie uważając ich za heretyków, Hoxha demokratycznie zabronił wszystkich religii, gdy w 1967 r. mianował Albanię pierwszym państwem ateistycznym. Dopiero w latach 90. wspólnoty religijne zaczęły się odradzać.

Przed mihrabem (głównym ołtarzem) klękają nastoletni chłopcy, pochylają się w modlitwie. Gdy pytam Leonarda Zissiego, w jakim języku się modlą, mówi: – Na pewno nie po arabsku, szkoły koraniczne to już przeżytek. Koran dawno już został przetłumaczony na albański, to dziś język naszych muzułmanów. Ale muezin – dodaje – wzywa do modlitwy po staremu.

Wkładam buty i wychodzę z meczetu. Na schodach mijają mnie dwaj młodzi mężczyźni w płaskich białych biretach. Uśmiechają się szeroko i witają: „Salam”. Odwracając się widzę, jak opadają na kolana. ( z internertu)

(komentarze wyłączone)