Czasem tak mam, jak dziś, że przy smakowaniu kawy wracam w czasie przeglądania internetu do zdarzeń dawno już przebrzmiałych (jak to domorosły historyk) i jeszcze raz, tym razem chłodnym okiem spoglądam na przebieg zdarzenia, wyławiając pomijane wtedy przeze mnie tzw "smaczki".
Dziś obejrzałem ponownie wspaniałą scenę z zaprzysiężenia.
Widzę, jak Donald Tusk podpisuje akt powołania swojego rządu.
Zaraz potem rozlegają się huraganowe oklaski.
Potem oglądam scenę jak prezydent Andrzej Duda podpisuje postanowienie o powołaniu składu rady ministrów.
Martwa cisza na sali.
Prezydent jednak niespeszony wziął podpisany przez siebie akt , rozłożył go z dumą, na wysokości piersi pokazał do kamer.
Nadal ta przejmująca i okropna cisza.
Wobec tego Andrzej Duda zalotnie skinął głową do Donalda Tuska.
"Kto-ja?" zapytał uniesieniem brwi Tusk.
"Tak!"- kiwnął do niego Duda.
Powoli i z widoczną nieśmiałością wtedy Donald Tusk podszedł do Andrzeja Dudy i chwycił drugą część okładki owego aktu.
I wtedy rozległy się huraganowe oklaski.
Mam w związku z tym pytanie do szefa gabinetu prezydenta:
Czy prezydent Andrzej Duda nie ma w pałacu już nikogo, kto byłby gotów bić mu brawo?
O czym to może świadczyć, szanowny Adwersarzu?
Przypominam, że w felietooonach, nawet takich krótkich jak ten, poruszam trudne tematy, ale opisuję tylko te zdarzenia i fakty, które można znaleźć w oficjalnej przestrzeni medialnej, te- które układają mi się w pewien trend, który nazywam po swojemu i dlatego w takiej formie dzielę się jego opisem z Wami.
Czytajcie z wielu różnych źródeł, by samemu powziąć wiedzę.
Nie sugerujcie się komentarzami najętych dyżurnych, ciągle tych samych komentatorów, żadnej z stron politycznej czy towarzyskiej barykady.
Legenda*
Nie taka czarna, bo tym razem, z odrobiną mleka.
Copyright @ maska33