Kiedy skończą się te wszystkie tłustoczwartkowe pączki

Kiedy skończą się te wszystkie tłustoczwartkowe pączki

Proponuję zrobić, moim zdaniem, jedne z najłatwiejszych ciastek.
Składniki:
20 dkg twarogu
20 dkg masła
20 dkg mąki
żadnych jajek, żadnych śmietan, żadnych olejków, żadnego cukru, żadnej soli, żadnego proszku, żadnej sody ani żadnej innej rzeczy
Wszystkie składniki zagnieść razem. Proponuję schłodzone masło pokroić w jak najdrobniejszą kostkę zanim się ją doda do mąki. Dołożyć twaróg i wszystko razem zagnieść . Następnie rozwałkować na grubość około 0,5 cm (stolnicę lekko posypać mąką i i po wierzchu ciasta również). Można wykrawać ciastka czym się chce. Ostatnio robię to zwykłą szklanką, w jakiej się kiedyś parzyło herbatę. Na wycięte kółeczka nałożyłam dziś mus jabłkowy z dzikich jabłek bez cukru (własnej produkcji). Krążki złożone na pół poukładałam na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Część krążków pozostawiłam bez nadzienia i tak ja upiekłam. Dopiero po upieczeniu nałożyłam na nie ten sam mus jabłkowy.
Piec w nagrzanym piekarniku w temp. 175 stopni na termoobiegu aż do uzyskania rumianego koloru. U mnie to wymagało 20 min.
Po wyjęciu z piekarnika jeszcze na blasze posypałam wszystkie ciastka cukrem pudrem przez małe sitko (takie do parzenia herbaty). Zużyłam na wszystkie ciastka razem 1 czubatą łyżeczkę cukru pudru.
Ciastka te robiłam już bez wszystkiego, nawet bez cukru-pudru, robiłam je z jabłkiem pokrojonym na półksiężyce (jabłko ze skórką i tylko usunięte gniazda nasienne - jeśli ma rumianą skórkę dodatkowo ciastko zyskuje kolorowy akcent). Mam ochotę poeksperymentować i zrobić je posypane sezamem, kokosem itp, Ponieważ ciasto jest zupełnie bez przypraw , wg mnie można by je wykończyć zupełnie wytrawnie. Zachęcam do zabawy. Są to wyjątkowo mało czasochłonne łakocie. Przepis podała mi na nie moja Mama . Napisała mi go na malutkiej karteczce. Wkleiłam ją w takiej formie do zeszytu, w którym przechowuję przepisy. Mam do niej wyjątkowo emocjonalny stosunek. Na tle kartki zeszytu, gdzie wkleiłam przepis, dopisałam odręcznie: ostatni zapis Mamy 2001r.
Z pamięci oddwarzam, że mogło to być w maju lub początek czerwca tego roku. Mama odeszła w lipcu .
Jakoś po latach, kiedy naprawdę rozsmakowałam się w pitraszeniu, wróciłam do tego przepisu i eksperymentuję. Już liczne grono moich znajomych przejęło ten przepis i od nich wiem, że coraz więcej ludzi się nimi zajada. Szczególnie teraz, kiedy ten złośliwy towarzysz przygwoździł nas w domach warto sprobować czegoś nowego. Życzę fajnej zabawy i smacznego.

P.S. Obiecałam Reni /reni51, że wstawię przepis do Garnka

(komentarze wyłączone)