No to pierwszy raz mamy za soba! :)
Mirray zwiala dzisiaj na duzy padok, wiec mialam pewne obawy, ze bedzie uciekac, ale pozytywnie mnie zaskoczyla i nawet podeszla kawalek :)
Wzielam ja do stajni wyczyscic, problemem bylo to, ze nie mialysmy siatki z sianem, zeby zajac sobie czas... Ale znowu pelne zaskoczenie, spokoj, zadnych nerwowych zwrotow... Szok! :)))
Przy siodlaniu aniolek, zapinanie popregu nie bylo wiekszym wyznaniem :)
Jako iz lalo i bylo slisko, zdecydowalam ze samej nie bede ja puszczac na lonzy i wsiadlam od razu :) Jak na kilkuletnia przerwe, zachowywala sie wysmienicie :) zagalopowalysmy tez na wolcie :) Co prawda pojezdzilam jakies 15 min, ale deszcz byl nieznosny..